Instagram Tweetnij

niedziela, 21 lipca 2013

Two Beautiful Words "Fuck Off" [Maks's story (part 10)]

Liceum przyszło niespodziewanie szybko i bezstresowo. Nic dziwnego skoro znałam całą swoją klasę już w gimnazjum. Jednakże moje wakacje jak się okazało nie przeszły bez echa. Nie ważne było jak starałam się z nikim nie kontaktować, plotki o mnie nie milkły. Według plotek, co najmniej, co dwa tygodnie trafiałam do szpitala przez alkohol i mają mi przez to kuratora przydzielić, ale powiedzmy sobie szczerze, gdyby tak rzeczywiście było nic by o tym nie wiedzieli. 
A ja w rzeczywistości ostro zabalowałam jedynie w moje szesnaste urodziny ze znajomymi z Amsterfamu, bo odnowiłam swoje stare, ale niezwykle żywe znajomości. Odnalazłam wiele przyjaznych mi ludzi, jak się okazało jest ich zdecydowanie więcej niż mogłam przypuszczać. W dość zamkniętej grupie znajomych spędziłam wakacje. Wyjazdy, festiwale były nasze, ale w połowie sierpnia wszyscy rozjechali się do domów, tych prawdziwych, bo większość z tej grupy nie mieszkała w moim miasteczku, ale przyjechała do rodziny na wakacje. Tak naprawdę w tej grupie było może trójka ludzi z Amsterfamu. Przez ostatnie dwa tygodnie postanowiłam coś zmienić, co mi się udało, a po ilości facetów oglądających się za mną doszłam do wniosku, że efekty są zadowalające.
Baleriny i tenisówki zmieniłam na szpilki i cięższe buty na obcasie, płaszczyk i wiatrówkę na skórę, plecak na torbę, biodrówki na spodnie z wyższym stanem oraz różnego rodzaju spódniczki i obcisłe sukienki przed kolano, do naturalnego makijażu dodałam mocną czarną kreskę na dolnej powiece. Jednak największa zmiana zaszła w mojej fryzurze. Pod koniec wakacji pożegnałam się z moimi długimi do pasa prostymi włosami, idąc do mojego ukochanego fryzjera. I tak  moje włosy sięgały ramion, ale po zakręceniu ich na wałki stały się krótsze, tak do brody. Dodając do tego prostą grzywkę przyciętą akurat do brwi. Z całości byłam zadowolona. Nowy wygląd na nowy start.
Początek liceum był spokojny i bez jakichkolwiek wydarzeń. Już we wrześniu zżyłam się z całą moją klasą tak, że prawie zapomniałam o przeprowadzce Ingi do Wrocławia. Można powiedzieć, że kontakt urwał się nam zupełnie. Paryż jednak nie okazał się mi przyjazny. Jednak wiedziałam, że należę do tej grupy na 99,9% po naszym wyjeździe integracyjnym, później czas nam mijał dość szybko. Nigdy nie czułam się tak pewnie w szkole. 
W listopadzie Marek organizował imprezę, z okazji andrzejek, jako wymówka dla rodziców. Cóż powiedzieć, świat był idealny do tego dnia.
U Marka oczywiście spotkałam osobę, o której niemalże udało mi się zapomnieć przez te wakacje. Zjawił się tam Maks. Jak mogłam przypuszczać, że go tam nie będzie? W końcu są z Markiem najlepszymi przyjaciółmi już od gimnazjum, z resztą była tam chyba sama śmietanka elitki. Myślałam, że się zabiję, ale Papier z Kawą wskazali mi złoty środek. Wódka i szlugi. Oba mi znane, drugie niemal, na co dzień używane. I tak zaczęłam pić i się bawić z tymi ludźmi, unikając jedynie Maksa. Okazało się to bardzo trudne, bo co chwila podchodził do ludzi, z którymi akurat rozmawiałam, ale ja natychmiastowo odnajdywałam inne ciekawe osoby po drugiej stronie pokoju. Po trzech godzinach byłam już nieźle zalana i zmęczona. Widziałam już podwójnie, ale wciąż było mi mało. Kiedy znalazłam Kawę i Piotrka już z nimi zostałam i z nimi piłam. 
Nie długo po tym jak koło nich przystanęłam zbliżył się do nas Maks, a ja była w ślepym zaułku, nie miałam już gdzie iść. Szczęście, że to ja trzymałam flaszkę, żeby w razie potrzeby go nią walnąć. Chociaż szkoda by było wódki. 
- No hej, jak tam? - zapytał przystając przy nas. Uśmiechnęłam się tylko ironicznie i pociągnęłam łyk. Ewa podała mi popitkę, ale tylko skrzywiłam się i dałam jej butelkę. Wzięła mniejszy łyk i popiła sokiem.
- No spoko. A u ciebie? - spytał Papier, biorąc butelkę od Ewy. - Chcesz?
- Nie, dzięki. - odpowiedział Maks. - U mnie też spoko. - spojrzał na mnie. - No, ale ty to się zmieniłaś, Agnieszka...
- Bywa.- powiedziałam i chwyciłam za butelkę, którą podawał mi właśnie Piotrek.
- No, Papier, tylko nie upij nam słodkiej Agnieszki. - powiedział z drwiącym uśmieszkiem.
- Spierdalaj! - powiedziałam przeciągając każdą samogłoskę i pociągnęłam kolejny duży łyk bez popitki. Dopiero teraz zauważyłam jego zaskoczoną minę i ciszę w pokoju. Odpowiedziałam mu tylko twardym spojrzeniem, gdy usłyszałam po sekundzie gromki śmiech wszystkich w pokoju. Odeszłam od nich lekko się zataczając i  usiadłam na kanapie obok Marka. 
- Coś ci zrobił? - spytał.
- Nieee... - powiedziałam z skrzywioną miną. - Po prostu mnie wkurza samym sobą, sorry za to to.
- Spoko - uśmiechnął się szeroko. - Było coś nowego i było zabawne. Chcesz piwo?
- Acha... - podał mi butelkę i poszedł do innych. Siedziałam sama na tej kanapie w koncie pokoju, był tu, jako taki spokój. Przymknęłam oczy, gdy po pięciu minutach poczułam jak ktoś koło mnie siada. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam wpatrzonego we mnie Maksa.
- Kurwa... - powiedziałam tylko i spojrzałam w sufit.
- Wiesz... Zawsze myślałem, że loki są beznadziejne, ale nadałaś im taki wyraz, że nie mogę teraz myśleć, że jest jakaś bardziej seksowna fryzura niż ta. - powiedział bawiąc się moim lokiem przy policzku.
- Wiesz... Zawsze myślałam, że jesteś inteligentnym gościem...- stwierdziłam patrząc wciąż na sufit. - oraz, że rozumiesz aluzje. - powiedziałam, patrząc już mu prosto w oczy twardym wzrokiem. - Ale może mam ci to przeliterować, bo chyba nadal nie zrozumiałeś. Spierdalaj! Powiedziałam to już drugi raz i mam nadzieję, że nie będę musiała znowu powtarzać. - powiedziałam cichym zduszonym głosem, ale wiedziałam po jego minie, że usłyszał. Wstałam, pocałowałam go w policzek na pożegnanie i zabierając torebkę razem z kurtką, wyszłam. Do domu wróciłam autobusem, przez totalny ziąb i fajki w domu byłam już zupełnie trzeźwa. Jednak da się wytrzeźwieć podczas chłodnego spaceru przez dwa kilometry o trzeciej nad ranem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz