Liceum przyszło niespodziewanie szybko i bezstresowo. Nic dziwnego
skoro znałam całą swoją klasę już w gimnazjum. Jednakże moje wakacje jak się
okazało nie przeszły bez echa. Nie ważne było jak starałam się z nikim nie
kontaktować, plotki o mnie nie milkły. Według plotek, co najmniej, co dwa
tygodnie trafiałam do szpitala przez alkohol i mają mi przez to kuratora
przydzielić, ale powiedzmy sobie szczerze, gdyby tak rzeczywiście było nic by o
tym nie wiedzieli.
A ja w rzeczywistości ostro zabalowałam jedynie w moje szesnaste urodziny ze znajomymi z Amsterfamu, bo odnowiłam swoje stare, ale niezwykle żywe znajomości. Odnalazłam wiele przyjaznych mi ludzi, jak się okazało jest ich zdecydowanie więcej niż mogłam przypuszczać. W dość zamkniętej grupie znajomych spędziłam wakacje. Wyjazdy, festiwale były nasze, ale w połowie sierpnia wszyscy rozjechali się do domów, tych prawdziwych, bo większość z tej grupy nie mieszkała w moim miasteczku, ale przyjechała do rodziny na wakacje. Tak naprawdę w tej grupie było może trójka ludzi z Amsterfamu. Przez ostatnie dwa tygodnie postanowiłam coś zmienić, co mi się udało, a po ilości facetów oglądających się za mną doszłam do wniosku, że efekty są zadowalające.
Baleriny i tenisówki zmieniłam na szpilki i cięższe buty na obcasie, płaszczyk i wiatrówkę na skórę, plecak na torbę, biodrówki na spodnie z wyższym stanem oraz różnego rodzaju spódniczki i obcisłe sukienki przed kolano, do naturalnego makijażu dodałam mocną czarną kreskę na dolnej powiece. Jednak największa zmiana zaszła w mojej fryzurze. Pod koniec wakacji pożegnałam się z moimi długimi do pasa prostymi włosami, idąc do mojego ukochanego fryzjera. I tak moje włosy sięgały ramion, ale po zakręceniu ich na wałki stały się krótsze, tak do brody. Dodając do tego prostą grzywkę przyciętą akurat do brwi. Z całości byłam zadowolona. Nowy wygląd na nowy start.
Początek liceum był spokojny i bez jakichkolwiek wydarzeń. Już we wrześniu zżyłam się z całą moją klasą tak, że prawie zapomniałam o przeprowadzce Ingi do Wrocławia. Można powiedzieć, że kontakt urwał się nam zupełnie. Paryż jednak nie okazał się mi przyjazny. Jednak wiedziałam, że należę do tej grupy na 99,9% po naszym wyjeździe integracyjnym, później czas nam mijał dość szybko. Nigdy nie czułam się tak pewnie w szkole.
W listopadzie Marek organizował imprezę, z okazji andrzejek, jako wymówka dla rodziców. Cóż powiedzieć, świat był idealny do tego dnia.
A ja w rzeczywistości ostro zabalowałam jedynie w moje szesnaste urodziny ze znajomymi z Amsterfamu, bo odnowiłam swoje stare, ale niezwykle żywe znajomości. Odnalazłam wiele przyjaznych mi ludzi, jak się okazało jest ich zdecydowanie więcej niż mogłam przypuszczać. W dość zamkniętej grupie znajomych spędziłam wakacje. Wyjazdy, festiwale były nasze, ale w połowie sierpnia wszyscy rozjechali się do domów, tych prawdziwych, bo większość z tej grupy nie mieszkała w moim miasteczku, ale przyjechała do rodziny na wakacje. Tak naprawdę w tej grupie było może trójka ludzi z Amsterfamu. Przez ostatnie dwa tygodnie postanowiłam coś zmienić, co mi się udało, a po ilości facetów oglądających się za mną doszłam do wniosku, że efekty są zadowalające.
Baleriny i tenisówki zmieniłam na szpilki i cięższe buty na obcasie, płaszczyk i wiatrówkę na skórę, plecak na torbę, biodrówki na spodnie z wyższym stanem oraz różnego rodzaju spódniczki i obcisłe sukienki przed kolano, do naturalnego makijażu dodałam mocną czarną kreskę na dolnej powiece. Jednak największa zmiana zaszła w mojej fryzurze. Pod koniec wakacji pożegnałam się z moimi długimi do pasa prostymi włosami, idąc do mojego ukochanego fryzjera. I tak moje włosy sięgały ramion, ale po zakręceniu ich na wałki stały się krótsze, tak do brody. Dodając do tego prostą grzywkę przyciętą akurat do brwi. Z całości byłam zadowolona. Nowy wygląd na nowy start.
Początek liceum był spokojny i bez jakichkolwiek wydarzeń. Już we wrześniu zżyłam się z całą moją klasą tak, że prawie zapomniałam o przeprowadzce Ingi do Wrocławia. Można powiedzieć, że kontakt urwał się nam zupełnie. Paryż jednak nie okazał się mi przyjazny. Jednak wiedziałam, że należę do tej grupy na 99,9% po naszym wyjeździe integracyjnym, później czas nam mijał dość szybko. Nigdy nie czułam się tak pewnie w szkole.
W listopadzie Marek organizował imprezę, z okazji andrzejek, jako wymówka dla rodziców. Cóż powiedzieć, świat był idealny do tego dnia.
U Marka oczywiście spotkałam osobę, o
której niemalże udało mi się zapomnieć przez te wakacje. Zjawił się tam Maks.
Jak mogłam przypuszczać, że go tam nie będzie? W końcu są z Markiem najlepszymi
przyjaciółmi już od gimnazjum, z resztą była tam chyba sama śmietanka elitki.
Myślałam, że się zabiję, ale Papier z Kawą wskazali mi złoty środek. Wódka i
szlugi. Oba mi znane, drugie niemal, na co dzień używane. I tak zaczęłam pić i
się bawić z tymi ludźmi, unikając jedynie Maksa. Okazało się to bardzo trudne,
bo co chwila podchodził do ludzi, z którymi akurat rozmawiałam, ale ja
natychmiastowo odnajdywałam inne ciekawe osoby po drugiej stronie pokoju. Po
trzech godzinach byłam już nieźle zalana i zmęczona. Widziałam już podwójnie,
ale wciąż było mi mało. Kiedy znalazłam Kawę i Piotrka już z nimi zostałam i z
nimi piłam.
Nie długo po tym jak koło nich
przystanęłam zbliżył się do nas Maks, a ja była w ślepym zaułku, nie miałam już
gdzie iść. Szczęście, że to ja trzymałam flaszkę, żeby w razie potrzeby go nią
walnąć. Chociaż szkoda by było wódki.
- No hej, jak tam? - zapytał przystając
przy nas. Uśmiechnęłam się tylko ironicznie i pociągnęłam łyk. Ewa podała mi
popitkę, ale tylko skrzywiłam się i dałam jej butelkę. Wzięła mniejszy łyk i
popiła sokiem.
- No spoko. A u ciebie? - spytał Papier,
biorąc butelkę od Ewy. - Chcesz?
- Nie, dzięki. - odpowiedział Maks. - U
mnie też spoko. - spojrzał na mnie. - No, ale ty to się zmieniłaś, Agnieszka...
- Bywa.- powiedziałam i chwyciłam za
butelkę, którą podawał mi właśnie Piotrek.
- No, Papier, tylko nie upij nam słodkiej
Agnieszki. - powiedział z drwiącym uśmieszkiem.
- Spierdalaj! - powiedziałam przeciągając
każdą samogłoskę i pociągnęłam kolejny duży łyk bez popitki. Dopiero teraz
zauważyłam jego zaskoczoną minę i ciszę w pokoju. Odpowiedziałam mu tylko
twardym spojrzeniem, gdy usłyszałam po sekundzie gromki śmiech wszystkich w
pokoju. Odeszłam od nich lekko się zataczając i usiadłam na kanapie obok
Marka.
- Coś ci zrobił? - spytał.
- Nieee... - powiedziałam z skrzywioną
miną. - Po prostu mnie wkurza samym sobą, sorry za to to.
- Spoko - uśmiechnął się szeroko. - Było
coś nowego i było zabawne. Chcesz piwo?
- Acha... - podał mi butelkę i poszedł do
innych. Siedziałam sama na tej kanapie w koncie pokoju, był tu, jako taki
spokój. Przymknęłam oczy, gdy po pięciu minutach poczułam jak ktoś koło mnie
siada. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam wpatrzonego we mnie Maksa.
- Kurwa... - powiedziałam tylko i
spojrzałam w sufit.
- Wiesz... Zawsze myślałem, że loki są
beznadziejne, ale nadałaś im taki wyraz, że nie mogę teraz myśleć, że jest
jakaś bardziej seksowna fryzura niż ta. - powiedział bawiąc się moim lokiem
przy policzku.
- Wiesz... Zawsze myślałam, że jesteś
inteligentnym gościem...- stwierdziłam patrząc wciąż na sufit. - oraz, że
rozumiesz aluzje. - powiedziałam, patrząc już mu prosto w oczy twardym
wzrokiem. - Ale może mam ci to przeliterować, bo chyba nadal nie zrozumiałeś.
Spierdalaj! Powiedziałam to już drugi raz i mam nadzieję, że nie będę musiała
znowu powtarzać. - powiedziałam cichym zduszonym głosem, ale wiedziałam po jego
minie, że usłyszał. Wstałam, pocałowałam go w policzek na pożegnanie i
zabierając torebkę razem z kurtką, wyszłam. Do domu wróciłam autobusem, przez
totalny ziąb i fajki w domu byłam już zupełnie trzeźwa. Jednak da się
wytrzeźwieć podczas chłodnego spaceru przez dwa kilometry o trzeciej nad ranem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz