Instagram Tweetnij

piątek, 12 lipca 2013

Paris And The kisser [Maks's story (part 9)]

Ostatni rok gimnazjum zleciał szybciej niż poprzednie, nic dziwnego skoro nauczyciele postanowili przerobić przez sześć miesięcy cały program ponownie. Jednakże ten natłok obowiązków okazał się chyba moim najlepszym przyjacielem. Po całej sytuacji w parku z Maksem nic już nie było takie same. Oczywiście, ani ja, ani on nic nikomu nie powiedzieliśmy o tym zajściu. W październiku dowiedzieliśmy się o klasowym wyjeździe do Paryża i powiedzmy sobie szczerze, wszyscy wyczekiwaliśmy dnia wyjazdu, który przypadał na przedostatni tydzień roku szkolnego. Wszystko, co się wydarzyło podczas okresu oczekiwania nie było zbyt istotne. Okazało się, że zakaz Maksa przestał obowiązywać, chyba, bo więcej osób zaczęło ze mną rozmawiać, ale ja od tamtego dnia niemalże zupełnie się wycofałam, bardziej zamknęłam w sobie. Widzę to chociażby po tym, że nic nie powiedziałam o pocałunku Indze, zwykle wszystkim się z nią dzieliłam, a ona ze mną. Mimo, że więcej ludzi ze mną rozmawiało, moje kontakty z Arkiem się nie zmieniły. Nadal był dla mnie nieprzystępny, obcy. Nawet, gdy próbowaliśmy rozmawiać to już nie było to. Dzisiaj tylko się do siebie uśmiechamy, gdy mijamy się? Nie wiem jak to określić, ale nie cierpię samej siebie, bo zrozumiałam, że zbyt wiele czuję do Maksa, aby móc normalnie ułożyć sobie życie. Można powiedzieć, że odliczam już dni do końca roku, bo wtedy jest duża możliwość, że więcej się nie zobaczymy, bo idziemy do różnych liceów. Jednakże za każdym razem, gdy go mijam, lub chociażby widzę, moje tętno przyspiesza do niewiarygodnego wręcz tempa. On się wyciszył w pewnym sensie, dalej gra tego samego gościa, ale coś zmieniło się w jego oczach, ten smutek i żal, jaki dostrzegam za każdym razem, gdy na mnie patrzy. Ale nawet to nie niweluje tego napięcia i przyciągania, jakie jest między nami. Czasem myślę, że tylko ja je czuję, ale czasem widzę to samo w jego spojrzeniu. Jak się okazało po egzaminach, potrafimy ze sobą zwyczajnie rozmawiać o zwykłych sprawach i o różnych głupotach. Niektórzy mogliby nawet pomyśleć, że się nawet zaprzyjaźniliśmy, ale ten dystans i często wymuszona uprzejmość, przez którą przebija się zniecierpliwienie... I ostatnio znów zrobił się lekko zarozumiały i zbyt pewny siebie.
Dzień wyjazdu był nawet dla mnie nocą, bo tak szczerze mówiąc trzecia wcale nie jest rano, nawet w czerwcu. W pokoju miałam być z Ingą, więc razem też wpakowałyśmy się do autokaru i zajęłyśmy miejsca na samym końcu, gdzie jest najwięcej miejsca i będzie wygodniej spać. Koło nas usiadł Maks z Julkiem i Markiem, dwójką jego najlepszych kumpli. Ja siedziałam od okna, więc to Inga siedziała koło Maksa, który bez przerwy z nami rozmawiał jakby nie mógł wytrzymać milczenia, przez co nie dał mi spać, a była trzecia!
- Nie wiem jak wy, ale ja idę spać jak wszyscy inni...  - powiedziałam im dodając bardzo efektowny ziew. Faktem było, że rzeczywiście wszyscy inni spali, nawet jego kumple. Ale Inga i Maks wcale nie zamierzali spać zebrało im się na zwierzenia, najpierw ona opowiedziała mu wszystkie swoje sprawy, o których ja już wiedziałam, później to on jej opowiadał, z jaką on jest, jaka jest świetna w łóżku i jak jego chwali. A ja od dwóch godzin próbowałam spać. Przypomniałam sobie plotki, jakie słyszałam o tej dziewczynie, można powiedzieć, że zaliczyła każdego przystojniejszego faceta w naszej szkole, mimo że do niej nie chodziła. Jak ona się nazywała? Miała na imię Olga, a nazwisko jakieś takie kojarzące się z piwem... Piwarczyk? Jakoś tak...
- Agnieszka? Śpisz? - zapytała mnie szeptem Inga. Wolałam im nie przeszkadzać, więc udałam, że śpię.
- Śpi. Możesz mówić. - powiedziała do Maksa. 
- Wiesz, jeszcze na początku roku myślałem, że coś z tego będzie. Szczególnie, gdy zabrała mnie do parku z bliżej nieustalonego powodu. Nie masz pojęcia jak w tedy na mnie spojrzała, jakby nic innego się dla niej nie liczyło tylko ja. Myślałem, że oszaleję ze szczęścia... - westchnął ciężko i nabrał więcej powietrza w płuca - Ale jak tylko się znaleźliśmy w parku, rozpętało się piekło. Do tej pory nie wiem, kto się wygadał, ale wiedziała wszystko, chociaż... Może sama się domyśliła... - Wiedziałam, że w tym momencie Inga zrobiła się cała czerwona, jak zawsze, gdy ktoś ją na czymś przyłapie, ale chyba on tego nie zauważył, bo mówił dalej, prawie bez przerwy. - Z resztą mało mnie to obchodzi. Wygarnęła mi tam każdą krzywdę, jaką mogłem jej zrobić, chociaż nie każdą... W każdym razie ja nie pozostałem jej dłużny, powiedziałem jej wszystko: to, co mnie bolało, a przede wszystkim to co do niej czułem i lekko oskarżyłem ją o manipulację, bawienie się mną i w tedy powiedziała mi, że cały czas mnie kochała tylko nie wiedziała co robić, bo to ja się nią bawiłem. To tak w bardzo dużym skrócie i jak ja to zrozumiałem... - zamilkł na chwilę by zaczerpnąć więcej powietrza.
- Oboje bez przerwy się mijacie, jak sama kiedyś stwierdziła: jesteście zbyt dumni by zrobić krok do drugiego, a nawet, gdy się jedno zdecyduje, zaraz cofa się o dwa kroki... - stwierdziła Inga.
- Czy ja wiem, może masz rację. Ale nie opowiedziałem ci do końca... W tedy w parku pocałowałem ją...
- Żartujesz?- prychnęła, ale musiała zobaczyć coś w jego oczach, bo zaraz spytała poważnie z lekką troską w głosie. - I co było dalej?
- Za pierwszym razem spoliczkowała mnie dwa razy, chciała trzeci, ale złapałem jej rękę...
- Za pierwszym razem? - powtórzyła za nim.
- Noo, bo za drugim już  się nie wyrywała, wręcz przeciwnie... Wiesz, że nigdy się tak nie czułem podczas pocałunku? Tyle ognia... Żaru... Sam nie wiem jak to nazwać. Nikt nie wzbudza we mnie tyle skrajnych emocji jak ona... - powiedział lekko wzdychając, jakby zrzucił z siebie ogromny ciężar.
- Ty ją nadal kochasz... - stwierdziła tylko cichutko Inga po chwili milczenia.
- Temu raczej nie da się zaprzeczyć... - powiedział tylko i milczeli dobre kilkanaście minut, podczas których udało mi się w końcu zasnąć. Nie wiem, jakim cudem mi się to udało po tym jak usłyszałam to wszystko, ale wiem, że udało mi się moją wiedzę ukryć. Po pierwszym przystanku zmieniłam miejsce i teraz Maks siedział między mną i Ingą, która siedziała teraz koło okna. Do końca podróży już nie zmieniłam miejsca.

***

Noc podczas podróży była spokojna, a równocześnie tak niezwykła. Od samego rana po późną noc niemal bez przerwy rozmawiałem z Agnieszką. Jeszcze nigdy nie poznałem tak zdecydowanej i zabawnej jednocześnie dziewczyny. Nawet z moją dziewczyną nie umiem tak rozmawiać, a myślałem, że luźniej się już nie da. A Agnieszka... Nie mogłem się napatrzeć jak śpi i właśnie w tedy stało się coś niezwykłego. Patrzyłem tak na nią, gdy ona nagle się do mnie przytuliła i wypowiedziała moje imię przez sen. Zesztywniałem, ale tylko na chwilę, później dalej patrzyłem na nią jak śpi spokojnie oparta na moim ramieniu.

***

Minęło kilka dni, Paryż rozkochał mnie w sobie. Chociaż, nie był w stanie przebić Barcelony... 
Staliśmy właśnie na moście miłości pełnym poprzypinanych do niego kłudek. 
- Miasto zakochanych... - powiedział do mnie Maks opierając się tyłem o barierkę, o którą opierałam się rękoma patrząc na Sekwanę. Uśmiechnęłam się tylko do niego i zeszłam z mostu by poczekać na resztę grupy. Co za ironia, że akurat on mi o tym wspomniał. Jeszcze raz spojrzałam na ten piękny zachód słońca zanim ruszyliśmy do hotelu.
Mimo całego piękna, jakie chłonęłam w tym mieście po całym dniu zwiedzania i lekko melancholijnego zastanawiania sie nad pięknem i wszystkimi moimi sprawami, byłam nieziemsko zmęczona. Dlatego pierwsze, co zrobiłam, gdy mieliśmy już wolne to wzięłam cudownie długą kąpiel. Gdy już się byłam wybalsamowana i miałam już wysuszone włosy, w samej bieliźnie i moim ukochanym, granatowym, aksamitnym szlafroku, który rękawy miał do łokci, a długi do kolan, wyszłam z łazienki. Okazało się, że jestem sama w pokoju, bo Inga gdzieś poszła. Byłam jej za to wdzięczna, bo jedyne, o czym teraz myślałam to długi i spokojny sen. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Moje włosy, sporo urosły miałam je do łopatek jak falowały. Nawet ładnie mi się ułożyły, ale i tak wiedziałam, że jutro rano je wyprostuję. Gdy tak stałam przed lustrem, rozległo się pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć, bo z Ingą miałyśmy jedną kartę do pokoju, która była potrzebna, gdy chciałyśmy mieć prąd, więc wyszła bez niej. Podbiegłam do drzwi, żeby jej otworzyć, przez co szlafrok lekko mi się rozchylił i było widać skrawek czarnej koronki z mojego stanika. Otworzyłam drzwi, a za nimi stał Maks. Speszyłam się i natychmiast zasłoniłam dekolt, ale po jego palącym spojrzeniu wiedziałam, że zdążył zobaczyć, co było do zobaczenia.
- Tak? - spytałam po dłuższej chwili.
- Yyy... - przełknął ślinę. - Jest Inga? Mówiła, żebym przyszedł, jakoś tak, bo chciała pogadać... - powiedział, patrząc gdzieś w bok.
- Na razie jej nie ma, ale wejdź, poczekamy na nią razem. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Wszedł do pokoju i stanął za mną w tym ciasnym przedpokoju. Nie wiadomo, z jakiej przyczyny mój oddech lekko przyspieszył i poczułam podniecenie, które zaczynało palić. Zamknęłam drzwi, czując, że Maks stoi ciągle za mną. Czułam jego spojrzenie na karku,  na całym ciele. Odwróciłam się powoli i spojrzałam w jego rozognione oczy, pod których spojrzeniem topniałam i których nigdy nie miałam dosyć. Gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały, Maks zrobił tylko jeden krok i już nasze usta się spotkały w utęsknionym, pełnym pragnienia, wygłodniałym pocałunku.  Nie przerywając go musiałam się cofnąć, aby nie stracić równowagi, a Maks podążył za mną. Aż moje plecy napotkały drzwi, o które się oparłam, a on przylgnął do mnie całym ciałem. Brakowało mi tchu. Było mi za gorąco, a gorączka szalała we mnie. Jego usta były wszędzie, nasze szybkie oddechy mieszały się ze sobą. W pewnym momencie przestał, odsunął się ode mnie na pół metra i delikatnie pociągnął za troczek mojego szlafroku, który  momentalnie spłynął na boki, odsłaniając moją bieliznę zupełnie. Przyjrzał mi się takiej prawie nagiej wygłodniałym wzrokiem, delikatnie położył swoją dłoń na mojej talii i ponownie mnie pocałował z jeszcze większym głodem, pasją, a ja zrobiłam się zupełnie mokra, cała pulsowałam. Przemieścił swoje dłonie na moje biodra i uniósł mnie w górę tak bym mogła oprzeć swoje uda na jego biodrach. Było, co raz bardziej gorąco i duszno. Maks przeniósł mnie na moje łóżko, nie przestając mnie całować. Położył mnie na plecach, tak, że sam był nade mną, między moimi udami. Objęłam go, prowadziłam swoje ręce po jego plecach, zdjęłam mu t-shirt i zobaczyłam idealnie zbudowane ciało mężczyzny. Jego usta, dłonie były wszędzie, aż sięgnął między moje nogi pod bieliznę. Samym dotykiem doprowadzał mnie do szału, czułam niespotykane gorąco poruszające się w tempie jego dłoni, co raz większe napięcie...
- Tak, Maks, och... - ledwo zdążył nakryć moje usta swoimi, gdy przyszło światło i spazmy nieznanej mi dotąd rozkoszy, a on nie przestawał i ledwo to światło odeszło, zaraz powróciło wraz z słowami Maksa.
- Kocham Cię...- westchnął i znów mnie pocałował. Zabrał swoją dłoń i objął mnie jeszcze mocniej. Ledwo zauważyłam, że zaczęłam rozpinać jego pasek i rozporek, gdy Inga zaczęła walić do drzwi. Natychmiast od siebie odskoczyliśmy, Maks zaczął zapinać spodnie, podałam mu podkoszulek i sama zawiązałam szlafrok i poprawiłam łóżko. Usiadł ubrany na kanapie i poprawiał włosy, które nieźle mu potargałam. Sama również przygładziłam swoje zarzucając je na jeden bok. Otworzyłam jej drzwi.
- Ciszej, cały hotel obudzisz. - powiedziałam i ją wpuściłam. - Swoją drogą długo cię nie było, a Maks na ciebie czeka.
- Sorki już jestem...- i zaczęła coś mówić do niego, a on ciągle mnie obserwował nie przerywając rozmowy. Usiadłam na swoim łóżku i również na niego spojrzałam przeciągle, uśmiechnęłam się i sięgnęłam po jakieś pisemko, byle mieć jakieś zajęcie i gdzie oczy podziać. W pewnym momencie zeszli na temat dziewczyny Maksa. Jakby nie było Inga podzielała opinię wszystkich, że Olga jest dziwką. Maks się wkurzył, chciał jej bronić, czym zirytował mnie, bo przed chwilą...
- Czemu się dziwisz? - powiedziałam wstając do łazienki - W końcu ilu miała? Ty, Lukaning, Kamil, Marek, Julek, Grzesiek, Kazik, Paweł, wymieniać dalej? - zironizowałam. Maks wstał do mnie zdenerwowany, stanął przy mnie i powiedział do mojego ucha:
- I mówi to dziewczyna, która prawie się oddaje pierwszemu, który zapukał do jej drzwi? 
Trafił mnie, celnie i boleśnie. Powoli podniosłam głowę i spojrzałam mu zraniona w oczy. Dopiero teraz zaskoczył, wiedział, że przesadził.
- Wyjdź. - powiedziałam zduszonym, zachrypniętym od ściśniętego gardła, ledwie słyszalnym głosem. Nie ruszył się z miejsca. Łzy cisnęły m się do oczu.
- Agnieszka, przepraszam, ja wcale...- zaczął mówić, ale nie dałam mu dokończyć.
- Wyjdź! - krzyknęłam, wskazując na drzwi. - I nie zbliżaj się do mnie nigdy więcej! - i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem, jak tylko znalazł się poza pokojem. Osunęłam się z szlochem po drzwiach na podłogę. Podbiegła do mnie Inga i mnie objęła. Za drzwiami słyszałam Maksa.
- Agnieszka, przepraszam, ja nie chciałem. Agnieszka, proszę, wpuść mnie, ja ci to wytłumaczę. Błagam, Agnieszka, przecież wiesz, że ja tak wcale nie myślę. Agnieszka, proszę. Agnieszka... - słyszałam jak opiera się głową o drzwi. 
Inga pomogła mi wstać, utuliła mnie, płakała razem ze mną, gdy opowiedziałam jej wszystko. Zasnęłyśmy późno w nocy, prawie nad ranem. Maks całą noc spędził pod naszymi drzwiami, do swojego pokoju poszedł o czwartej nad ranem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz