Coś
było nie tak. Czułam to każdym centymetrem mojej skóry. Kiedy przyszłam na
rozpoczęcie roku, mojej ostatniej klasy gimnazjum, pragnęłam zobaczyć tylko
jedną osobę. Chciałam sprawdzić, czy to, do czego doszłam podczas tych dwóch
ostatnich miesięcy jest prawdą. Czy naprawdę jestem zakochana w Arku? I
dlaczego nie zadzwonił? I co tak naprawdę mam mu powiedzieć? Jezuuu... Ale
serce mi wali. Rozglądałam się wokoło nigdzie go nie widziałam. Wszyscy wokół
byli mi tak bardzo obcy, mimo, że ich znałam doskonale, a jego ciągle nie było.
w tym momencie zauważyłam Ingę.
- Hej! - uśmiechnęłyśmy się do siebie i przytuliłyśmy.
- Matko, jak ja cię dawno nie widziałam. - powiedziała, gdy już się od siebie od kleiłyśmy.
- No, ja ciebie też. - odpowiedziałam z smutnym uśmiechem.
- Schudłaś! - wykrzyknęła oskarżająco w moją stronę po krótkim przyjrzeniu się mi. Gdyby nie krzyknęła tak pewnie nawet bym nie zauważyła, że coś do mnie mówi, Arka ciągle nie było i wciąż się za nim rozglądałam.
- I kto to mówi?! - odpowiedziałam, po tym jak zwróciłam swoją uwagę z powrotem na nią i się jej przyjrzałam. Wcale nie schudła, wręcz przeciwnie, ale co miałam jej powiedzieć? Z resztą jej zawsze lepiej było, jako takiej pulchniejszej osobie, choć wcale taka nie była. Nawet nie umiem wytłumaczyć jej figury, to jakiś fenomen. Wygląda na lekko pulchną osobę, ale jest tak drobniutka, że nie można sobie wyobrazić jej, jako chudej osoby, tym bardziej, że ma niedowagę.
- Wcale nie schudłam, przytyłam... - powiedziała speszona. Potem spojrzała na mnie i uważniej przyjrzała się mi, a ja za nic w świecie nie byłam w stanie ukryć swojego zdenerwowania.
- Okej, co się dzieje? -zapytała z skrzywioną miną. Zerknęłam lekko zirytowana już wokół i w tedy go zobaczyłam. Wyglądał nieziemsko w tym jego garniturze i niebieskiej koszuli, oczy mu się świeciły i buły lekko zielone. Uśmiech momentalnie wyszedł mi na usta.
- Acha, już rozumiem. - skomentowała tylko z lekką drwiną moją reakcję Inga. I uśmiechnęła się do mnie niemalże łobuzersko, o ile dziewczyna może się tak uśmiechnąć.
A ja ciągle patrzyłam na Arka. Szedł właśnie z Wiktorem i rozmawiali, miałam do nich właśnie pomachać i iść się przywitać, gdy Arek pochylił się do Hanki i ją pocałował, a później przywitał się serdecznie z reszta elity. To był cios, i to z rodzaju naprawdę mocnych. Do nas podszedł tylko Wiktor i się przywitał.
- Heeej. - powiedział przeciągając jak zawsze z mega szerokim uśmiechem i błyszczącymi oczkami zwróconymi do obojętnej niemalże Ingi.
- Cześć. - powiedziałyśmy równocześnie, jedynie Inga nadała temu słowu lekko oschły ton. Żadna z nas nawet nie spojrzała na niego, bo obie gapiłyśmy się na Arka.
- A ten dupek już nas nie zna, czy mogę nadal mówić na niego jak dawniej? - zapytała ostro Wiktora Inga.
- Chodzi ci o Arka? - pokiwała tylko głowa, wlepiając rozwścieczony wzrok w Arka. - Arek od ogniska prawie ze mną nie gadał. Dopóki nie zadeklarował się Maksowi i obiecał parę spraw, miał nieźle przesrane i to tak na serio. Wiesz codzienny wpierdol to nie przelewki...- powiedział, również patrząc na niego ze smutnym wzrokiem.
- Nie rozumiem. - powiedziałam. - Dlaczego miałby dostać codziennie wpierdol? - zapytałam wprost, bo nie mogłam już wytrzymać. Nie rozumiałam całej sytuacji.
- Wiesz, nic nie powinienem ci mówić, ale myślę, że doskonale wiesz, o co chodzi...- powiedział, patrząc się na mnie jak na idiotkę. - A jeśli nawet nie wiesz to ja nie mogę ci tego wytłumaczyć, nie chcę czegoś takiego przeżyć jak on. - powiedział, znowu się na niego patrząc z współczuciem.
- Ale ja nadal nie rozumiem. Inga ty wiesz, o co mu chodzi? - powiedziałam ze złością. Inga nawet na mnie nie spojrzała, tylko z przerażeniem spojrzała na Wiktora i zapytała go ściszonym głosem tak, żeby nikt oprócz naszej trójki nic nie słyszał.
- Czyli te plotki o postanowieniu Maksa są prawdziwe? Z resztą, jak słyszę wszystkie plotki?
- Tak. - powiedział zduszonym lekko głosem, wyprostował się i odszedł. A ja nadal nie wiedziałam o co chodzi i robiłam się co raz bardziej wściekła.
- Inga powiedz mi o co chodzi! - niemalże krzyknęłam.
- Nie mogę, a przynajmniej nie teraz i nie tutaj. Stara, ty nie możesz dowiedzieć się pewnych rzeczy, a jak się dowiesz to ucierpi zbyt wiele osób. -powiedziała do mnie z przerażeniem w oczach. Podeszła do mnie bliżej i powiedziała niezwykle cicho do mojego ucha. - Powiem ci za chwilę, ale musimy gdzieś usiąść..... i uciec z akademii.- powiedziała, przełykając ślinę.
I uciekłyśmy. Poszłyśmy do pobliskiego parku, gdzie nikt nas nie mógł nas zauważyć. Usiadłyśmy na ławce, a Inga wyciągnęła papierosy.
- Ty palisz?!? - krzyknęłam z zaskoczenia.
- Tak, od tych wakacji. Jakoś tak wyszło. Chcesz? - zapytała wyciągając do mnie paczkę.
- Nie, dzięki. - odpowiedziałam, patrząc jak się jej niemalże ręce trzęsą i nie może odpalić zapalniczki. - Daj. Pomogę ci. - wzięłam od niej zapalniczkę i odpaliłam jej papierosa. Zaciągnęła się nerwowo.
- Dzięki. - powiedziała, wydychając dym.
- Powiesz mi w końcu, o co chodzi? - zapytałam wciąż zdenerwowana, chociaż byłam też zdenerwowana z powodu mojej nieobecności na akademii.
- Pamiętasz rozgrywki? - pokiwałam głową. - No, więc, Arek i ty się pocałowaliście na oczach całej szkoły wtedy. A to było jawne wykroczenie do zasady Maksa, a sama dokładnie wiesz, jaką on ma pozycję w szkole. Jakoś przetrzymał ten ostatni tydzień i po zakończeniu roku zaprosił Arka i Wiktora do siebie na ognisko, o którym chyba wszyscy słyszeli. No, może oprócz ciebie, bo ty miałaś o tym słyszeć. Ja tam byłam, ale musiałam iść, zanim przyszli Wiktor z Arkiem. O tym, co działo się później słyszałam tylko od Wiktora i Hanki. Od tamtego wieczoru ja, Arek i Wiktor tak jakby należymy do tej całej elitki, chociaż tak naprawdę nie chcieliśmy. Owszem byliśmy zaskoczeni i zadowoleni, że zaprosił nas sam Maks na to ognisko, ale to było za dużo. Wtedy dowiedzieliśmy się o nadrzędnej zasadzie tej grupy: Nie ruszać Agnieszki!. Chłopaki nawet patrzeć na ciebie nie powinni! Tylko ci z naszej klasy mają tą ulgę, że mogą z tobą nawet rozmawiać plus Wiktor, bo się z nami przyjaźnił. Ale reszta, to naprawdę... To, dlatego byli zawsze tacy drwiący i z zadartymi nosami względem nas, a tak szczerze to względem ciebie. Wiesz, oni naprawdę są spoko, są świetni, genialnie się z nimi rozmawia, są pomocni i w ogóle. Zupełnie inni niż myślałam wcześniej. To oni mi wszystko wytłumaczyli jak im powiedziałam jak ich postrzegałam wcześniej. Oczywiście, potrafią tacy być bez przerwy, ale tylko jak ktoś z nimi zadrze. Chodzi o to, że Maks jest w tobie zakochany tak bardzo, że wręcz cię nienawidzi. Wymyślił sobie, że jak nie będziesz miała nikogo, na kim mogłabyś się oprzeć to w końcu zwrócisz się do niego. No i oczywiście stwierdził, że jak nie chcesz jego to ciebie nikt nie będzie chciał. Okazało się, że Hanka zbliżyła się do nas tylko, dlatego, że on jej kazał, żebyś zerwała wszystkie znajomości, jakie tylko miałaś w swoim rodzinnym miasteczku, a później w konsekwencji nie miała nikogo poza nami. A jak będziesz miała tylko nas, on się do ciebie zbliży, a my cię zostawimy zupełnie sama tak byś miała tylko jego i się w nim zakochała. Uważam, że to zupełne wariactwo, ale oni się na to godzą, mimo, że sami tak uważają. Nie wiem jeszcze do końca jak to wszystko działa.... W każdym razie podczas tego ogniska Maks wytłumaczył Arkowi jak to działa bardzo dosadnie. Chłopak przez trzy tygodnie się bronił, ale zajęła się nim Hanka i jak sama widziałaś chyba stracił to silne uczucie do ciebie. Ma zakaz zbliżania się do ciebie, rozmawiania z tobą, nie może nic zrobić żeby z tobą chociażby przez chwilę porozmawiać. Ma ci tylko powiedzieć przy najbliższej okazji, że tamten pocałunek był pomyłką spowodowany po prostu chwilą, i że ni do ciebie nie czuje.
Słuchałam tego w zupełnej ciszy. Nie mogłam uwierzyć, że jestem wplątana w coś tak obrzydliwego, coś tak złego. Dlaczego Maks musi się wtrącać w moje życie, kiedy tego najmniej potrzebuję? Czemu tak trudno mu zrozumieć: NIE!? Z resztą po, co mu ja skoro ma całą chordę dziewczyn, wręcz na zawołanie? Czemu mną się tak bardzo interesuje? Byłam zła, nie, byłam wkurwiona. Miałam ochotę iść do tej cholernej szkoły i go zwyczajnie pobić, na kwaśne jabłko. Gotowałam się w środku z każdym słowem Ingi, co raz bardziej.
Zacisnęłam pięści, poderwałam się z ławki, gdy tylko skończyła mówić.
- Agnieszka? Co ty robisz? Gdzie idziesz? - już za mną biegła.
- Zabiję go! Stłukę jak psa! - odpowiedziałam. Złapała mnie tylko za rękę i zatrzymała.
- Nie możesz. A przynajmniej nie teraz. Jeśli chcesz coś z tym zrobić, pogadać z nim to tylko na osobności. I pamiętaj, że nie może się dowiedzieć, kto ci to wszystko powiedział.
- Przecież wiem! Masz mnie za idiotkę?
- Nie, tylko.... Proszę cię. - powiedziała z proszącym spojrzeniem.
- Dobrze, dobrze. A teraz chodź, bo spóźnimy się na wychowawczą.
Po wychowawczej odeszłam do Maksa. Nadal wzburzona, ale jak zawsze z słodkim uśmiechem i nieśmiałym spojrzeniem.
- Cześć. Maks, możemy pogadać? - powiedziałam do niego, mimo tego całego wianeczku, który go otaczał.
- Jasne, o co chodzi? - odpowiedział, uśmiechając się do mnie lekko drwiąco, a potem z podobnym spojrzeniem spojrzał na wszystkich dookoła.
- No tak, ale tak bardziej na osobności. Wolałabym, żebyśmy byli sami, wiesz... - powiedziałam z nieśmiałym uśmiechem, ale natężonym na niego wzrokiem. Już patrzyłam mu prosto w oczy. Gdy dostrzegł mój wzrok, jego oczy się zaświeciły z czymś, czego nie umiałam do końca rozpoznać. Ale we mnie nadal się gotowało. Chciałam już na niego nawrzeszczeć! Ale opanowałam się chwyciłam go tylko ze sobą i pomachałam pozostałym. Wyszliśmy, dalej prowadziłam go za rękę do parku wiedziałam, że teraz nikt się tam nie wybiera będę mogła mu wszystko powiedzieć, wykrzyczeć, co mi leży na sercu. Miałam dość już tych wszystkich sytuacji. Szłam pospiesznie, ale on tego nie odczuł. Nic dziwnego byłam w szpilkach i obcisłej czarne sukience do kolan na ramiona. Uśmiechał się do mnie szczęśliwy, a moje serce miękło pod tym spojrzeniem. Musiałam się wziąć w garść, żeby nie zmienić zdania i nie zrobić czegoś, czego bym później żałowała. Do tej pory do ja go trzymałam za rękę, a teraz on mnie złapał. Splótł nasze dłonie w taki sposób, jak kiedyś wyobrażałam sobie, że mogą tak razem wyglądać. Serce mi podskoczyło na ten widok. Na szczęście byliśmy już w parku bezpiecznym miejscu. Wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku i zmieniłam swój wyraz twarzy na ten, co naprawdę czułam. Spojrzałam na niego z pogarda i drwiną. Tak łatwo dał się nabrać. Zamurowało go, chyba po raz pierwszy nie wiedział, co ma zrobić czy powiedzieć. Stanęłam jakieś dwa metry od niego z założonymi rękoma.
- Nie chciałbyś mi czegoś może powiedzieć? Czegoś, co wie cała szkoła, ale ta wielka tajemnica nie była powierzona mnie! Osobie, która jak się okazuje powinna być całością najbardziej zainteresowana?! Możesz mi powiedzieć, jakim, kurwa, prawem wtrącasz się w moje życie?! - zaczęłam krzyczeć. On tylko stał, nie patrząc już nawet na mnie. Z twarzą zwróconą w bok patrzył gdzieś w dal. - Popieprzyło cię?! Co ty sobie wyobrażasz? Że naprawdę zostanę sama jak palec i nie będę umiała sobie z tym poradzić? Otóż powiem ci, że już raz tak miałam i poradziłam sobie świetnie! Więc twój wielki plan jest kompletnie bezsensowny! Myślisz, że co?! Że będę taka samotna, że rzucę ci się w ramiona?! - podchodziłam do niego coraz bliżej, trochę nie świadomie. W tedy dopiero spojrzał się w moją stronę, prosto w moje oczy. To w nich dostrzegłam jego uczucia do mnie. On naprawdę mnie kochał, ale było trochę za późno. Jak mogłabym być z kimś, kto knuje takie intrygi... Jego chłodne, niebieskie oczy o stalowym połysku przekazały mi większość.
- Ty i tak nic nie zrozumiesz. Ja... Ja po prostu nie chciałem, żebyś była z innym. - Zaczął i chwycił mnie za przegub, gdy zaczęłam się cofać. - Nie jesteś w stanie zrozumieć, że nie chcę niczego więcej tylko ciebie? Że chcę, abyś mnie kochała? Czy naprawdę o tak wiele proszę? Tak bardzo cię odrzucam? Chce byś była moja... - powiedział zduszonym głosem do mojego ucha. Wycofałam się. On to powiedział? Czy mi się tylko zdawało? Spojrzałam mu w oczy. Nie mogłam wytrzymać, słowa same wypływały z moich ust, zaczęłam mówić również zduszonym głosem.
- Byłam twoja. Byłam pierwszego dnia, gdy się poznaliśmy, byłam, gdy zadzwoniła do mnie Inga podczas tej imprezy, wystarczyło byś poczekał do poniedziałku jak napisałam jej w smsie, byłam twoja na lodowisku, byłam podczas rozgrywek, byłam nawet później, ale skończyło się...
W momencie, gdy powiedziałam o lodowisku, przyciągnął mnie do siebie, spojrzał mi w oczy, gdy tylko umilkłam. Nasze oddechy przyspieszyły, nie wiem, dlaczego spojrzałam na jego usta, ale byliśmy zdecydowanie za blisko. Pocałował mnie. Natarczywie umieścił swoje usta na moich. Zmartwiałam, ale momentalnie zaczęłam go odpychać. Gdy tylko udało się mi go odepchnąć, spoliczkowałam go. Byłam w szoku. Jak on mógł mnie pocałować?! Nie wychodząc z oburzenia spoliczkowałam go po raz drugi i zamachnęłam się na trzeci, ale znowu złapał mnie za przegub i spojrzał się zdecydowanie w moje oczy. To one mnie rozpaliły, ale w zupełnie inny sposób. Poczułam pragnienie w sobie, na swoich ustach i znacznie niżej. Zrobił pierwszy krok w moją stronę, wciąż trzymając mnie zdecydowanie. Co raz większe gorąco powstawało we mnie, nie potrafiłam go ugasić sama. Czułam pragnienie w miejscu, w którym jeszcze nigdy go nie czułam, pulsowało szybko, jak moja krew, jak mój szybki oddech. Zrobił drugi krok, był już blisko mnie, nasze ciała prawie się stykały. Nie mogłam prawie oddychać, jedyne, o czym myślałam to jego bliskość, która wydawała się wciąż zbyt mała. Jego oczy pałały ogniem i wściekłością, rozjuszyłam go tymi policzkami.
- Przestań. - warknął przez zaciśnięte usta i ponownie mnie pocałował, ale tym razem niepewnie, delikatnie, a ja nie byłam w stanie z tym walczyć. Zrobiłam, co kazał, przestałam. Poddałam się, brakowało mi sił by z tym walczyć. Delikatnie rozchyliłam usta i wtedy już nic nie było w stanie go powstrzymać, a ja przylgnęłam do niego całym ciałem, odwzajemniając jego pocałunki. Puścił moją rękę, którą najpierw zarzucił sobie za szyję, bym mogła go mocniej przytulić, co z resztą zrobiłam. Swoje dłonie umieścił na moich plecach i przycisnął mnie mocniej do siebie, aby nic już nas nie dzieliło. A ogień szalał we mnie i z każdym naszym ruchem był jeszcze żywszy. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem, żadnego kontaktu z otoczeniem tylko on i ja w jego ciasnych objęciach. Jeszcze nigdy nie czułam takiego pożądania, wręcz żądzy, tak ogromnej pasji, namiętności i oddania.
I wtedy on przestał, a mi zapaliła się czerwona lampka. Wypuścił mnie z swych ramion, teraz dzieliła nas jakby przepaść wypełniona całym bólem, który sobie nawzajem zadaliśmy i wszystkim, co dzisiaj rano usłyszałam od Ingi. Nabrałam ogromnego obrzydzenia i nienawiści do samej siebie. Jak mogę pragnąć i wciąż kochać tego człowieka?! Spojrzałam na niego z ukosa, patrzył i on na mnie z czułością i delikatnym uśmiechem. Zamknęłam oczy, nie po to tu przyszłam. Zebrałam wszystkie najgorsze uczucia i przelałam w nienawiść, którą zawarłam w całości w moich oczach i ciężkim zachrypłym jeszcze głosie, gdy do niego mówiłam.
- Zostaw mnie w reszcie w spokoju i nigdy więcej... - pokręciłam głową i odeszłam, zostawiając go samego i osłupiałego.
- Hej! - uśmiechnęłyśmy się do siebie i przytuliłyśmy.
- Matko, jak ja cię dawno nie widziałam. - powiedziała, gdy już się od siebie od kleiłyśmy.
- No, ja ciebie też. - odpowiedziałam z smutnym uśmiechem.
- Schudłaś! - wykrzyknęła oskarżająco w moją stronę po krótkim przyjrzeniu się mi. Gdyby nie krzyknęła tak pewnie nawet bym nie zauważyła, że coś do mnie mówi, Arka ciągle nie było i wciąż się za nim rozglądałam.
- I kto to mówi?! - odpowiedziałam, po tym jak zwróciłam swoją uwagę z powrotem na nią i się jej przyjrzałam. Wcale nie schudła, wręcz przeciwnie, ale co miałam jej powiedzieć? Z resztą jej zawsze lepiej było, jako takiej pulchniejszej osobie, choć wcale taka nie była. Nawet nie umiem wytłumaczyć jej figury, to jakiś fenomen. Wygląda na lekko pulchną osobę, ale jest tak drobniutka, że nie można sobie wyobrazić jej, jako chudej osoby, tym bardziej, że ma niedowagę.
- Wcale nie schudłam, przytyłam... - powiedziała speszona. Potem spojrzała na mnie i uważniej przyjrzała się mi, a ja za nic w świecie nie byłam w stanie ukryć swojego zdenerwowania.
- Okej, co się dzieje? -zapytała z skrzywioną miną. Zerknęłam lekko zirytowana już wokół i w tedy go zobaczyłam. Wyglądał nieziemsko w tym jego garniturze i niebieskiej koszuli, oczy mu się świeciły i buły lekko zielone. Uśmiech momentalnie wyszedł mi na usta.
- Acha, już rozumiem. - skomentowała tylko z lekką drwiną moją reakcję Inga. I uśmiechnęła się do mnie niemalże łobuzersko, o ile dziewczyna może się tak uśmiechnąć.
A ja ciągle patrzyłam na Arka. Szedł właśnie z Wiktorem i rozmawiali, miałam do nich właśnie pomachać i iść się przywitać, gdy Arek pochylił się do Hanki i ją pocałował, a później przywitał się serdecznie z reszta elity. To był cios, i to z rodzaju naprawdę mocnych. Do nas podszedł tylko Wiktor i się przywitał.
- Heeej. - powiedział przeciągając jak zawsze z mega szerokim uśmiechem i błyszczącymi oczkami zwróconymi do obojętnej niemalże Ingi.
- Cześć. - powiedziałyśmy równocześnie, jedynie Inga nadała temu słowu lekko oschły ton. Żadna z nas nawet nie spojrzała na niego, bo obie gapiłyśmy się na Arka.
- A ten dupek już nas nie zna, czy mogę nadal mówić na niego jak dawniej? - zapytała ostro Wiktora Inga.
- Chodzi ci o Arka? - pokiwała tylko głowa, wlepiając rozwścieczony wzrok w Arka. - Arek od ogniska prawie ze mną nie gadał. Dopóki nie zadeklarował się Maksowi i obiecał parę spraw, miał nieźle przesrane i to tak na serio. Wiesz codzienny wpierdol to nie przelewki...- powiedział, również patrząc na niego ze smutnym wzrokiem.
- Nie rozumiem. - powiedziałam. - Dlaczego miałby dostać codziennie wpierdol? - zapytałam wprost, bo nie mogłam już wytrzymać. Nie rozumiałam całej sytuacji.
- Wiesz, nic nie powinienem ci mówić, ale myślę, że doskonale wiesz, o co chodzi...- powiedział, patrząc się na mnie jak na idiotkę. - A jeśli nawet nie wiesz to ja nie mogę ci tego wytłumaczyć, nie chcę czegoś takiego przeżyć jak on. - powiedział, znowu się na niego patrząc z współczuciem.
- Ale ja nadal nie rozumiem. Inga ty wiesz, o co mu chodzi? - powiedziałam ze złością. Inga nawet na mnie nie spojrzała, tylko z przerażeniem spojrzała na Wiktora i zapytała go ściszonym głosem tak, żeby nikt oprócz naszej trójki nic nie słyszał.
- Czyli te plotki o postanowieniu Maksa są prawdziwe? Z resztą, jak słyszę wszystkie plotki?
- Tak. - powiedział zduszonym lekko głosem, wyprostował się i odszedł. A ja nadal nie wiedziałam o co chodzi i robiłam się co raz bardziej wściekła.
- Inga powiedz mi o co chodzi! - niemalże krzyknęłam.
- Nie mogę, a przynajmniej nie teraz i nie tutaj. Stara, ty nie możesz dowiedzieć się pewnych rzeczy, a jak się dowiesz to ucierpi zbyt wiele osób. -powiedziała do mnie z przerażeniem w oczach. Podeszła do mnie bliżej i powiedziała niezwykle cicho do mojego ucha. - Powiem ci za chwilę, ale musimy gdzieś usiąść..... i uciec z akademii.- powiedziała, przełykając ślinę.
I uciekłyśmy. Poszłyśmy do pobliskiego parku, gdzie nikt nas nie mógł nas zauważyć. Usiadłyśmy na ławce, a Inga wyciągnęła papierosy.
- Ty palisz?!? - krzyknęłam z zaskoczenia.
- Tak, od tych wakacji. Jakoś tak wyszło. Chcesz? - zapytała wyciągając do mnie paczkę.
- Nie, dzięki. - odpowiedziałam, patrząc jak się jej niemalże ręce trzęsą i nie może odpalić zapalniczki. - Daj. Pomogę ci. - wzięłam od niej zapalniczkę i odpaliłam jej papierosa. Zaciągnęła się nerwowo.
- Dzięki. - powiedziała, wydychając dym.
- Powiesz mi w końcu, o co chodzi? - zapytałam wciąż zdenerwowana, chociaż byłam też zdenerwowana z powodu mojej nieobecności na akademii.
- Pamiętasz rozgrywki? - pokiwałam głową. - No, więc, Arek i ty się pocałowaliście na oczach całej szkoły wtedy. A to było jawne wykroczenie do zasady Maksa, a sama dokładnie wiesz, jaką on ma pozycję w szkole. Jakoś przetrzymał ten ostatni tydzień i po zakończeniu roku zaprosił Arka i Wiktora do siebie na ognisko, o którym chyba wszyscy słyszeli. No, może oprócz ciebie, bo ty miałaś o tym słyszeć. Ja tam byłam, ale musiałam iść, zanim przyszli Wiktor z Arkiem. O tym, co działo się później słyszałam tylko od Wiktora i Hanki. Od tamtego wieczoru ja, Arek i Wiktor tak jakby należymy do tej całej elitki, chociaż tak naprawdę nie chcieliśmy. Owszem byliśmy zaskoczeni i zadowoleni, że zaprosił nas sam Maks na to ognisko, ale to było za dużo. Wtedy dowiedzieliśmy się o nadrzędnej zasadzie tej grupy: Nie ruszać Agnieszki!. Chłopaki nawet patrzeć na ciebie nie powinni! Tylko ci z naszej klasy mają tą ulgę, że mogą z tobą nawet rozmawiać plus Wiktor, bo się z nami przyjaźnił. Ale reszta, to naprawdę... To, dlatego byli zawsze tacy drwiący i z zadartymi nosami względem nas, a tak szczerze to względem ciebie. Wiesz, oni naprawdę są spoko, są świetni, genialnie się z nimi rozmawia, są pomocni i w ogóle. Zupełnie inni niż myślałam wcześniej. To oni mi wszystko wytłumaczyli jak im powiedziałam jak ich postrzegałam wcześniej. Oczywiście, potrafią tacy być bez przerwy, ale tylko jak ktoś z nimi zadrze. Chodzi o to, że Maks jest w tobie zakochany tak bardzo, że wręcz cię nienawidzi. Wymyślił sobie, że jak nie będziesz miała nikogo, na kim mogłabyś się oprzeć to w końcu zwrócisz się do niego. No i oczywiście stwierdził, że jak nie chcesz jego to ciebie nikt nie będzie chciał. Okazało się, że Hanka zbliżyła się do nas tylko, dlatego, że on jej kazał, żebyś zerwała wszystkie znajomości, jakie tylko miałaś w swoim rodzinnym miasteczku, a później w konsekwencji nie miała nikogo poza nami. A jak będziesz miała tylko nas, on się do ciebie zbliży, a my cię zostawimy zupełnie sama tak byś miała tylko jego i się w nim zakochała. Uważam, że to zupełne wariactwo, ale oni się na to godzą, mimo, że sami tak uważają. Nie wiem jeszcze do końca jak to wszystko działa.... W każdym razie podczas tego ogniska Maks wytłumaczył Arkowi jak to działa bardzo dosadnie. Chłopak przez trzy tygodnie się bronił, ale zajęła się nim Hanka i jak sama widziałaś chyba stracił to silne uczucie do ciebie. Ma zakaz zbliżania się do ciebie, rozmawiania z tobą, nie może nic zrobić żeby z tobą chociażby przez chwilę porozmawiać. Ma ci tylko powiedzieć przy najbliższej okazji, że tamten pocałunek był pomyłką spowodowany po prostu chwilą, i że ni do ciebie nie czuje.
Słuchałam tego w zupełnej ciszy. Nie mogłam uwierzyć, że jestem wplątana w coś tak obrzydliwego, coś tak złego. Dlaczego Maks musi się wtrącać w moje życie, kiedy tego najmniej potrzebuję? Czemu tak trudno mu zrozumieć: NIE!? Z resztą po, co mu ja skoro ma całą chordę dziewczyn, wręcz na zawołanie? Czemu mną się tak bardzo interesuje? Byłam zła, nie, byłam wkurwiona. Miałam ochotę iść do tej cholernej szkoły i go zwyczajnie pobić, na kwaśne jabłko. Gotowałam się w środku z każdym słowem Ingi, co raz bardziej.
Zacisnęłam pięści, poderwałam się z ławki, gdy tylko skończyła mówić.
- Agnieszka? Co ty robisz? Gdzie idziesz? - już za mną biegła.
- Zabiję go! Stłukę jak psa! - odpowiedziałam. Złapała mnie tylko za rękę i zatrzymała.
- Nie możesz. A przynajmniej nie teraz. Jeśli chcesz coś z tym zrobić, pogadać z nim to tylko na osobności. I pamiętaj, że nie może się dowiedzieć, kto ci to wszystko powiedział.
- Przecież wiem! Masz mnie za idiotkę?
- Nie, tylko.... Proszę cię. - powiedziała z proszącym spojrzeniem.
- Dobrze, dobrze. A teraz chodź, bo spóźnimy się na wychowawczą.
Po wychowawczej odeszłam do Maksa. Nadal wzburzona, ale jak zawsze z słodkim uśmiechem i nieśmiałym spojrzeniem.
- Cześć. Maks, możemy pogadać? - powiedziałam do niego, mimo tego całego wianeczku, który go otaczał.
- Jasne, o co chodzi? - odpowiedział, uśmiechając się do mnie lekko drwiąco, a potem z podobnym spojrzeniem spojrzał na wszystkich dookoła.
- No tak, ale tak bardziej na osobności. Wolałabym, żebyśmy byli sami, wiesz... - powiedziałam z nieśmiałym uśmiechem, ale natężonym na niego wzrokiem. Już patrzyłam mu prosto w oczy. Gdy dostrzegł mój wzrok, jego oczy się zaświeciły z czymś, czego nie umiałam do końca rozpoznać. Ale we mnie nadal się gotowało. Chciałam już na niego nawrzeszczeć! Ale opanowałam się chwyciłam go tylko ze sobą i pomachałam pozostałym. Wyszliśmy, dalej prowadziłam go za rękę do parku wiedziałam, że teraz nikt się tam nie wybiera będę mogła mu wszystko powiedzieć, wykrzyczeć, co mi leży na sercu. Miałam dość już tych wszystkich sytuacji. Szłam pospiesznie, ale on tego nie odczuł. Nic dziwnego byłam w szpilkach i obcisłej czarne sukience do kolan na ramiona. Uśmiechał się do mnie szczęśliwy, a moje serce miękło pod tym spojrzeniem. Musiałam się wziąć w garść, żeby nie zmienić zdania i nie zrobić czegoś, czego bym później żałowała. Do tej pory do ja go trzymałam za rękę, a teraz on mnie złapał. Splótł nasze dłonie w taki sposób, jak kiedyś wyobrażałam sobie, że mogą tak razem wyglądać. Serce mi podskoczyło na ten widok. Na szczęście byliśmy już w parku bezpiecznym miejscu. Wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku i zmieniłam swój wyraz twarzy na ten, co naprawdę czułam. Spojrzałam na niego z pogarda i drwiną. Tak łatwo dał się nabrać. Zamurowało go, chyba po raz pierwszy nie wiedział, co ma zrobić czy powiedzieć. Stanęłam jakieś dwa metry od niego z założonymi rękoma.
- Nie chciałbyś mi czegoś może powiedzieć? Czegoś, co wie cała szkoła, ale ta wielka tajemnica nie była powierzona mnie! Osobie, która jak się okazuje powinna być całością najbardziej zainteresowana?! Możesz mi powiedzieć, jakim, kurwa, prawem wtrącasz się w moje życie?! - zaczęłam krzyczeć. On tylko stał, nie patrząc już nawet na mnie. Z twarzą zwróconą w bok patrzył gdzieś w dal. - Popieprzyło cię?! Co ty sobie wyobrażasz? Że naprawdę zostanę sama jak palec i nie będę umiała sobie z tym poradzić? Otóż powiem ci, że już raz tak miałam i poradziłam sobie świetnie! Więc twój wielki plan jest kompletnie bezsensowny! Myślisz, że co?! Że będę taka samotna, że rzucę ci się w ramiona?! - podchodziłam do niego coraz bliżej, trochę nie świadomie. W tedy dopiero spojrzał się w moją stronę, prosto w moje oczy. To w nich dostrzegłam jego uczucia do mnie. On naprawdę mnie kochał, ale było trochę za późno. Jak mogłabym być z kimś, kto knuje takie intrygi... Jego chłodne, niebieskie oczy o stalowym połysku przekazały mi większość.
- Ty i tak nic nie zrozumiesz. Ja... Ja po prostu nie chciałem, żebyś była z innym. - Zaczął i chwycił mnie za przegub, gdy zaczęłam się cofać. - Nie jesteś w stanie zrozumieć, że nie chcę niczego więcej tylko ciebie? Że chcę, abyś mnie kochała? Czy naprawdę o tak wiele proszę? Tak bardzo cię odrzucam? Chce byś była moja... - powiedział zduszonym głosem do mojego ucha. Wycofałam się. On to powiedział? Czy mi się tylko zdawało? Spojrzałam mu w oczy. Nie mogłam wytrzymać, słowa same wypływały z moich ust, zaczęłam mówić również zduszonym głosem.
- Byłam twoja. Byłam pierwszego dnia, gdy się poznaliśmy, byłam, gdy zadzwoniła do mnie Inga podczas tej imprezy, wystarczyło byś poczekał do poniedziałku jak napisałam jej w smsie, byłam twoja na lodowisku, byłam podczas rozgrywek, byłam nawet później, ale skończyło się...
W momencie, gdy powiedziałam o lodowisku, przyciągnął mnie do siebie, spojrzał mi w oczy, gdy tylko umilkłam. Nasze oddechy przyspieszyły, nie wiem, dlaczego spojrzałam na jego usta, ale byliśmy zdecydowanie za blisko. Pocałował mnie. Natarczywie umieścił swoje usta na moich. Zmartwiałam, ale momentalnie zaczęłam go odpychać. Gdy tylko udało się mi go odepchnąć, spoliczkowałam go. Byłam w szoku. Jak on mógł mnie pocałować?! Nie wychodząc z oburzenia spoliczkowałam go po raz drugi i zamachnęłam się na trzeci, ale znowu złapał mnie za przegub i spojrzał się zdecydowanie w moje oczy. To one mnie rozpaliły, ale w zupełnie inny sposób. Poczułam pragnienie w sobie, na swoich ustach i znacznie niżej. Zrobił pierwszy krok w moją stronę, wciąż trzymając mnie zdecydowanie. Co raz większe gorąco powstawało we mnie, nie potrafiłam go ugasić sama. Czułam pragnienie w miejscu, w którym jeszcze nigdy go nie czułam, pulsowało szybko, jak moja krew, jak mój szybki oddech. Zrobił drugi krok, był już blisko mnie, nasze ciała prawie się stykały. Nie mogłam prawie oddychać, jedyne, o czym myślałam to jego bliskość, która wydawała się wciąż zbyt mała. Jego oczy pałały ogniem i wściekłością, rozjuszyłam go tymi policzkami.
- Przestań. - warknął przez zaciśnięte usta i ponownie mnie pocałował, ale tym razem niepewnie, delikatnie, a ja nie byłam w stanie z tym walczyć. Zrobiłam, co kazał, przestałam. Poddałam się, brakowało mi sił by z tym walczyć. Delikatnie rozchyliłam usta i wtedy już nic nie było w stanie go powstrzymać, a ja przylgnęłam do niego całym ciałem, odwzajemniając jego pocałunki. Puścił moją rękę, którą najpierw zarzucił sobie za szyję, bym mogła go mocniej przytulić, co z resztą zrobiłam. Swoje dłonie umieścił na moich plecach i przycisnął mnie mocniej do siebie, aby nic już nas nie dzieliło. A ogień szalał we mnie i z każdym naszym ruchem był jeszcze żywszy. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem, żadnego kontaktu z otoczeniem tylko on i ja w jego ciasnych objęciach. Jeszcze nigdy nie czułam takiego pożądania, wręcz żądzy, tak ogromnej pasji, namiętności i oddania.
I wtedy on przestał, a mi zapaliła się czerwona lampka. Wypuścił mnie z swych ramion, teraz dzieliła nas jakby przepaść wypełniona całym bólem, który sobie nawzajem zadaliśmy i wszystkim, co dzisiaj rano usłyszałam od Ingi. Nabrałam ogromnego obrzydzenia i nienawiści do samej siebie. Jak mogę pragnąć i wciąż kochać tego człowieka?! Spojrzałam na niego z ukosa, patrzył i on na mnie z czułością i delikatnym uśmiechem. Zamknęłam oczy, nie po to tu przyszłam. Zebrałam wszystkie najgorsze uczucia i przelałam w nienawiść, którą zawarłam w całości w moich oczach i ciężkim zachrypłym jeszcze głosie, gdy do niego mówiłam.
- Zostaw mnie w reszcie w spokoju i nigdy więcej... - pokręciłam głową i odeszłam, zostawiając go samego i osłupiałego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz