Jak tu nie panikować, jak mam łyżwy na nogach i stoję na lodowisku i po prostu trzęsą mi się nogi?!?!? Spoko, głeboki wdech i pora na pierwszy krok. Ok, nie jest tak źle... Jadę, ja jadę, o kurczę ja naprawdę jadę!!!
- Bu! - usłyszałam tuż przy moim uchu i przewróciłam się. Kurwa!!! Czemu to zrobił? Pieprzony Maks. O co znowu mu chodzi? Przez ostatnie trzy tygodnie było w miarę spokojnie, zwyczajnie się do siebie nie odzywaliśmy. Inga do mnie podjechała i pomogła wstać.
- Dzięki - powiedziałam, gdy już wstałam i się otrzepałam. Tyłek mnie strasznie bolał.
- Nie ma za co. A jemu co znowu? - Pomogła mi dojechać do bandy, gdzie się oparłyśmy i mogłyśmy spokojnie pogadać.
- A co ja wróżka? Nie wiem co go ugryzło. Nawet się do niego nie odezwałam dzisiaj, ani wczoraj. Może się tylko wygłupiał.
- Taaa... Jasne. Przynajmniej już tak po tobie nie ciśnie, odkąd zerwała z nim Kaja.
- Acha... Trochę mi jej szkoda. Wiesz, rozmawiałam z nią wczoraj jak czekałam na mamę. Przyszła mi się, wyżalić jaki to Maks jest wredny...
Inga podniosła swoją brew z drwiącym zainteresowaniem.
- I co jej poradziłaś? - zapytała.
- Nic szczególnego. Powiedziałam jej, że o ile pamiętam to ona milutka za bardzo też nie jest. - powiedziałam z szerokim uśmiechem na ustach. Inga uniosła w zadowoleniu tylko brwi, spojrzała za mnie i powiedziała troszkę podniesionym głosem...
- I jak z Robertem wczoraj? - powiedziała w momencie, gdy Maks przejeżdżał obok. Uśmiechnęła się do mnie dwuznacznie. Gdy tylko odjechał trochę dalej, wybuchłyśmy śmiechem. Inga odjechała, a ja dalej mogłam doskonalić mój cudowny styl jazdy na łyżwach...
***
Agnieszka już od miesiąca jest z tym Robertem. Już dawno nie czułem się tak źle. Spędziła z nim weekend, po prostu super. A jeszcze te ostatnie tygodnie... Były straszne i zupełnie niepotrzebne, zwłaszcza gdy usłyszałem, że była gotowa porozmawiać ze mną o ..... o tym wszystkim. Jestem totalnym kretynem. I jeszcze to jak ją przestraszyłem przed chwilą, cholera, przecież wiem, że nie umie jeździć na łyżwach i na dodatek się wywróciła. Oczywiście Inga zaraz musiała być przy jej boku, nawet nie zdążyłem zawrócić, żeby jej pomóc, a teraz gadają. Powinienem przeprosić. Dobra Inga odjechała.
- Przepraszam cię za to... no to jak się przewróciłaś. - powiedziałem, podjeżdżając do niej.
- Jasne, nie ma sprawy. - odpowiedziała, nie patrząc mi nawet w oczy. Próbowała odjechać w swój pokraczny, ale w pewnym sensie słodki sposób. Wiedziałem, że nie ma zbytniej ochoty ze mną rozmawiać, ale do jasnej cholery, ja chciałem z nią porozmawiać! Zajechałem jej drogę. Spojrzała na mnie podirytowana.
- Myślisz, że jesteś taki super, bo tak zajebiście umiesz jeździć na łyżwach? - stanęła i skrzyżowała ręce na piersiach, spojrzała się na mnie lekko zdenerwowana i tak śmiesznie przekrzywiła głowę, że nie dałem rady się nie uśmiechnąć.
- Coś cię śmieszy? - zapytała już zupełnie zirytowana i ponownie spróbowała mnie wyminąć, ale ja jechałem tyłem, więc nie za bardzo była w stanie. Zlustrowałem jej wygląd. Miała teraz dłuższe włosy, pewnie od prostowania, i troszkę jaśniejsze, wolałem te jej zwariowane fale. W dżinsach, grubym, zielonym swetrze i czarnych, zamszowych rękawiczkach i czarnym berecie wyglądała nieziemsko, ale oczywiście nie potrafiła tego dostrzec, co mnie zawsze irytowało.
- Co raz lepiej ci idzie - pochwaliłem ją.
- Wow, to zabrzmiało prawie jak komplement. Uważaj, bo jeszcze się zakocham! - odprysnęła z zdziwioną miną. - Wiesz, chyba wolę jechać pod prąd. - odwróciła się w przeciwnym kierunku z wyrazem największego skupienia.
- Czekaj!- powiedziałem i niewiele myśląc złapałem ją za rękę. To był naprawdę zły pomysł, bo ledwie to zrobiłem, ona zachwiała się i zaczęła upadać, ale zdążyłem ją złapać. Nasze twarze znalazły się zdecydowanie za blisko, ledwie zdążyłem przełknąć ślinę ze zdenerwowania, gdy poczułem, że zaraz stracę równowagę, spojrzałem przerażony w jej również przerażone oczy i upadliśmy.
Chwilę po tym wszyscy byli wokół nas. Ledwo Julek (Tampon) pomógł mi wstać, już doleciała do mnie Ewka z twarzą.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Doskonale wiesz, że ona nie umie jeździć i jeszcze jej dokuczasz!
- Kawa, daj spokój, albo skończ z kofeiną... - powiedziała uśmiechnięta Agnieszka, otrzepując się. - W końcu sama mówiłaś, że na początku będę musiała parę razy upaść...
- Nie mówiłam, że ma ci w tym ktoś pomagać! - Ewka jeszcze raz spiorunowała mnie wzrokiem. - Ale jest ok, skarbie?
- Tak jest spoko, ale mi na dzisiaj już chyba wystarczy, pomożesz mi zejść, Ewa?
- Daj, ja ci pomogę. - odezwałem się w końcu.
- Ty już dość zrobiłeś. - odprysnęła mi Kawa.
- Okej... - podniosłem ręce i odjechałem na drugi koniec lodowiska. Stamtąd widziałem jak Julek do nich dojeżdża, o coś pyta i pomaga Agnieszce i Ewce, szeroko się do nich uśmiechając. Tylko Agnieszka odwzajemniła jego uśmiech i podziękowała mu za pomoc. Już dawno nie widziałem tego cudownego widoku, nie pamiętam nawet czy kiedykolwiek do mnie się uśmiechała.
- Co ty znowu kombinujesz, hę? - u mojego boku pojawiła się Inga. Przewróciłem oczami. Dziewczyny... Co by im nie powiedzieć, już wcześniej mają swoją filozofię. Uśmiechnąłem się do niej.
- Nic szczególnego.
- Acha... A to nic szczególnego polega na straszeniu Agnieszki tak, że się przewróciła, a potem gadaniu z nią jak gdyby nigdy nic, po czym razem się przewracacie? - spytała lekko drwiąco.
- Chciałem ją przeprosić za to, że ją przestraszyłem i porozmawiać o tym całym Robercie...
- Aaaa... Czyli o to chodzi. - powiedziała z mega szerokim uśmiechem i nagle spoważniała. - Tobie wciąż na niej zależy, co?
- Tak jakby. Po prostu trochę się o nią martwię, bo zaczęła się z nim spotykać, kiedy tak naprawdę najbardziej po sobie cisnęliśmy... Czy ten kolo jest w porządku?
- Koleś jest okej. Mówiła mi, że zna go od dzieciństwa praktycznie i jest naprawdę w porządku, tyle, że ona i tak nic do niego nie czuje, ale tego chyba nie powinnam ci mówić. - stwierdziła i odjechała, szeroko się do mnie uśmiechając. Chciałem ją jeszcze spytać o to czy przypadkiem Agnieszka nie czuje czegoś do mnie, ale już siedziały razem roześmiane, zdejmując łyżwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz