Ostatnia lekcja języka polskiego trwała wieki, mimo, że
przez wizytę Maksa skróciła się o dobre 15 minut. Koniec lekcji, w końcu. Chyba
już każdy miał dość tego roku szkolnego, ale pozostały jeszcze dwa tygodnie
męczarni. Jednak miałam niesamowitą klasę, niesamowicie pozytywni ludzie. Ledwo
zadzwonił dzwonek, momentalnie zapominali, o czym mówiła nauczycielka i
cieszyli się wolnym, nie ważne, że późno kończyliśmy i był już prawie wieczór,
a zimą byłoby już ciemno, wszyscy zadowoleni wychodzili z klasy zmierzając do
szafek.
- Agnieszka mogę Cię prosić? - zawołała za mną
wychowawczyni. Odwróciłam się do niej i pokiwałam głową.
- Poczekajcie na mnie. Dzisiaj sama wracam, więc idę na
14... - powiedziałam do Kawy i Nory.
- Okej, będziemy przy szafkach. - odpowiedziały niemalże
równocześnie i odeszły śmiejąc się.
Zrobiłam w tył zwrot i podeszłam do Tablińskiej.
- Coś się stało? -spytałam. Wiedziałam, że może
mieć do mnie jakieś sprawy klasowe, bo byłam zastępcą przewodniczącego klasy,
ale coś mi się zdawało, że nie o to chodziło.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęła się do mnie. - Chyba
zapomniałaś o naszej rozmowie, prawda? Byłyśmy na nią dzisiaj umówione...
Gdy tylko to powiedziała, momentalnie walnęłam face
palma. No, tak. Zupełnie zapomniałam, co roczne rozmowy z wychowawcą o naszych
planach na przyszłość i ogólnie o klasie i życiu.
- Tak jakby zapomniałam, przepraszam... - powiedziałam,
robiąc przepraszającą minę z zmarszczonym noskiem.
- Nie szkodzi, w końcu nie co dzień Maks wchodzi nagle do
klasy, prawda? - mówiła w stronę zeszytu dopiero na koniec pytania, podnosząc
wzrok i patrząc mi prosto w oczy.
- Yyy... chyba nie rozumiem, o co pani chodzi. Co ma do
tego Maks? - odpowiedziałam z twardym spojrzeniem i przemiłym uśmiechem, robiąc
dobrą minę do złej gry. Spojrzała na mnie tylko jakbym robiła z niej idiotkę i
westchnęła.
- Nie musisz udawać, Aga. Jesteśmy same i wiem, że ciągle
coś czujesz do niego. Z resztą i jego do ciebie ciągnie. Obserwuję was od
pięciu już lat i nie jestem w stanie pojąć niektórych sytuacji...
Patrzyłam na nią zszokowana, później lekko podirytowana i
z zmarszczonymi brwiami odwróciłam już zdenerwowana od niej wzrok, kiedy
przerwała swój monolog. Pomilczałyśmy dobrą niezręczną chwilę, po czym
zwróciłam do niej swój wzrok.
- Nie wiem, czego pani ode mnie oczekuje? Co chciałaby
pani ode mnie usłyszeć? - powiedziałam sceptycznym tonem.
- Nic szczególnego, przepraszam, że tak nacisnęłam. Można
powiedzieć, że lekko się zapomniałam. Nigdy nie lubiłaś mówić o prywatnych
sprawach, nawet o planach. Ale powiedz, czy coś się zmieniło przez ten rok? Mam
nadzieję, że dzięki temu całemu Bartkowi zmieniłaś plany co do samotnego
macierzyństwa i spędzenia życia... - powiedziała, mówiąc protekcjonalnie o moim
związku. Czemu wszyscy poza Norą i Kawą byli przeciwko temu związkowi? Przecież
Bartek jest świetny!
- Tak... Myślę, że teraz małżeństwo wchodzi w grę... -
stwierdziłam, nie patrząc jej w oczy.
- A kariera?
- Nic się nie zmieniło.
- Ciekawe. Myślałam, że jednak zwiążesz się z modą, to
znaczy z projektowaniem... - powiedziała, nawiązując do mojego stażu. Była już
niezwykle ostrożna w tej rozmowie, wiedziała, że nie lubię określenia
"moda", to słowo brzmi jakoś tak nieodpowiednio do mojego zajęcia i
zainteresowania. W końcu nie byłam jakimś plastikiem, który myśli tylko o
ciuchach itd. Spojrzałam na nią tylko z lekkim politowaniem.
- To tylko hobby, a że dobrze mi idzie to dodatkowy plus.
Ale ma pani rację. Dzięki mojemu stażowi, zaczęłam rozważać też inne kierunki,
jak architektura. W końcu rysunek, którego się uczę może się tam przydać. -
powiedziałam lekko znudzonym głosem. Chciałam już iść, potrzebowałam papierosa.
- No tak, no tak... - mruknęła. - Wybacz, że spytam, ale
jak się układa w klasie?
- Z większością mam dobre układy, z niektórymi nie mam
zbyt bliskiego kontaktu, ale wiem, że z każdym mogę porozmawiać. Myślę, że
dobrze się układa. - powiedziałam z pytającym wzrokiem.
- Jakby nie było, widać, że jest jak mówisz. Bawi minie tylko
fakt, że nie zauważasz, iż wszystko kręci się tak jak ty chcesz... Nie, przepraszam,
źle to ujęłam. Chodzi mi po prostu o to, że owinęłaś sobie Łukasza i Kamila
wokół palca, o czym marzyła chyba, każda dziewczyna w tej klasie...-
powiedziała z szelmowskim uśmiechem.
- Nie wiem, o co pani chodzi. Ja się tylko z nimi...
yyy... no, nie wiem, jak to nazwać... koleguję? Bo to nie jest jeszcze
przyjaźń.
- Możesz mówić, co chcesz, ale chodzą ci jak po
sznurku... Ale skoro twierdzisz inaczej, pozostaje mi tylko życzyć ci
powodzenia - powiedziała z wymuszonym uśmiechem.
- Mam nadzieję, że się pani myli. Czy chce mnie pani
jeszcze o coś spytać? - spytałam wykończona tą rozmową.
- Nie, nie. Dziękuję, możesz już iść.
- Dziękuję, pani profesor. Do widzenia.
- Do widzenia
I wyszłam za drzwi. Okej, ta rozmowa należała do
najdziwniejszych w moim życiu. Była nawet dziwniejsza niż rozmowa o seksie z
babcią Florą. Chociaż nie, nic nie przebije tamtej rozmowy. Potrząsnęłam tylko głową
i wyjęłam komórkę. Ta cała sprawa trwała tylko pięć minut, a mnie wydawało się,
że siedzę tam z pół godziny. Zmieniłam na głośny i włożyłam telefon z powrotem
do kieszeni. Ruszyłam do szafek. Nawet tam nie wchodząc, słyszałam, że jest tam
jeszcze sporo osób. Przystanęłam na chwile i nasłuchiwałam. Nie było tam Maksa,
odetchnęłam i weszłam do pokoju. Uśmiechnęłam się do wszystkich, z mojej klasy
była tam tylko Kawa z Piotrkiem i Norą, czekali na mnie.
- No w końcu jesteś. O co cię ona tak pytała? - spytał
Piotr. Uśmiechnęłam się tylko.
- Jak będziesz miał swoją rozmowę to się dowiesz. Poza
tym pytała się o klasowe sprawy, takie tam bzdury. - mówiłam, wkładając
niepotrzebne na jutro książki do szafki, a potrzebne pakując do torby, gdy z
mojego telefonu usłyszałam "Back To Black" w wykonaniu Beyonce i
Andre 3000 z soundtracku "Wielkiego Gatsbiego". Uśmiechnęłam się
szeroko, podobnie zrobiły dziewczyny z rozmarzonymi minami, a Papier tylko
ciężko westchnął i szepnął do Kawy.
- No to jeszcze tu posiedzimy.
Wyciągnęłam telefon i odebrałam.
- No, hej kochanie. - powiedziałam, gromiąc wzrokiem
Piotrka i dalej zajmując się książkami.
- Cześć, skarbie, co robisz?
- Jestem w szkole i zaraz stąd uciekam, idę na
przystanek, a co?
- Nic, nic, tylko stęskniłem się, dawno się nie
widzieliśmy...
- No, jakieś trzy tygodnie
- Całe dwadzieścia cztery dni! Wiesz jak to długo? -
powiedział skarżącym się głosem. Kochałam go słuchać, jego głos był taki ciepły
i obiecujący bezpieczeństwo, otulał mnie całą. Roześmiałam się.
- To nie ja siedzę w Spale. - skwitowałam, nadal się
śmiejąc. - Sama chętnie bym się z tobą zobaczyła, przecież wiesz. - powiedziałam,
wiedząc, że w tym momencie Piotrek właśnie przewraca oczami.
- Naprawdę?
-Yhy... - wymruczałam, bo akurat starałam się wepchnąć
głupią książkę od biologi między inne. Jeszcze tylko miesiąc i nie będę miała
nic wspólnego z tym beznadziejnym przedmiotem.
- A co robisz po szkole?
- Idę do skate parku i wracam 14. - powiedziałam,
zamykając już moją szafkę i patrząc triumfalnie na Papiera.
- A to nie przeszkadzam. - powiedział dziwnym,
podejrzanym tonem, jakby coś knuł. - Papa skarbie.
- Pa kochanie
I się rozłączył. Popatrzyłam przez chwilę na komórkę i
włożyłam ją do kieszeni. Podniosłam wzrok, byłam troszkę zasmucona, w końcu nie
widziałam mojego faceta od 24 dni. Jezu, on to naprawdę liczył, na wspomnienie
tego lekko się uśmiechnęłam.
- Naprawdę nie widzieliście się od trzech tygodni? -
spytała Kawa z skrzywioną miną, a ja pokiwałam tylko głową. Ruszyliśmy na
szluga do skate parku. Po drodze kupiłam jeszcze bilety.
Na miejscu byli już wszyscy. Dosłownie. Był tam Maks no i
oczywiście Hanka. Podeszliśmy do grupy i włączyliśmy się do rozmowy, zapalając.
To znaczy oni się włączyli, ja tylko obserwowałam, jak zwykle.
- No Agnieszka, słyszałem o tobie same dobre wieści.
Podobno projektujesz? - zwrócił się do mnie Maks.
- A co nie podoba ci się? - Powiedziałam, u nosząc lekko
rąbek spódnicy, którą miałam na sobie i dygając.
- To ty zrobiłaś?
- Chodzę już tylko w tym, co zrobię... - powiedziałam
zanim pomyślałam. Zapomniałam, że on na wszystko patrzy z podtekstem.
- Tylko w tym, co zrobisz? - spytał z lekką ironią.
- No prawie - powiedziałam, przewracając oczami i szeroko
się uśmiechając. Mój uśmiech powiększył się jeszcze bardziej, gdy usłyszałam
znajomy warkot silnika motorowego. Odwróciłam się i ujrzałam Bartka,
zsiadającego z motoru. Wyglądał niesamowicie w tej brązowej skórze i białym
t-shircie, a gdy tylko zdjął kask ujrzałam jeden z najpiękniejszych uśmiechów
na świecie. Rzuciłam się w jego stronę i wskoczyłam na niego, łącząc się
z nim w długim, namiętnym, spragnionym pocałunku. Trzymał mnie tak, oplatająca
jego biodra. Gdy mnie postawił z powrotem na ziemi, przylgnęłam do niego cała,
przytulając się.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że przyjedziesz? -
powiedziałam, starając się wymówić to z wyrzutem, ale nie byłam w stanie, tak
bardzo cieszyłam się z jego obecności tutaj. Uśmiechnął się do mnie szczerze.
Wierzcie mi albo nie, ale nie ma nikogo, kto by się szczerzej od niego uśmiechał, a
przynajmniej ja jeszcze nikogo takiego nie poznałam.
- Chciałem ci zrobić niespodziankę. - powiedział całując
mnie jeszcze w policzek. - Mam nadzieję, że się udała?
- I to jak! Chodź, przywitasz się... - powiedziałam,
łapiąc go za rękę.
- Ale zaraz jedziemy, okej? - powiedział z lekko
skrzywioną miną na widok tylu ludzi.
- Acha -pokiwałam i odwróciłam się. Zobaczyłam Ewkę i
Norę szeroko uśmiechnięte i zaskoczoną minę Hanki. Tak miałam wystrzałowego
faceta.
Podeszliśmy do grupy, Bartek przywitał się z wszystkimi i
zapoznał z większością. Spędziliśmy miło pół godzinki z moimi znajomymi, po
czym się pożegnaliśmy. Wsiedliśmy na motor, założyłam kask, który mi podał i
przytuliłam się mocno do niego. Obejrzałam się jeszcze i napotkałam wpatrzony
we mnie wzrok Maksa. Dziwne, odkąd pojawił się Bartek, Maks stracił rezon i
prawie się nie odzywał. Nie chciałam się nad tym zastanawiać, więc przytuliłam
się mocniej do Bartka i wciągnęłam jego zapach, tą mieszankę jego perfum,
Malboro czerwonych i wody kolońskiej i jego własny. Byłam bezpieczna i w
właściwym miejscu, mogłam spokojnie rozkoszować się pędem motoru, gdy wracaliśmy
do Asterfamu.