- Otwórz, to
zobaczysz. - wyszeptał mi ciepłym głosem do ucha, wciąż się uśmiechając i
pocałował mnie w policzek. Przegryzłam niepewna lekko wargę, tak żeby nie
widział. Spojrzałam na niego jeszcze raz szeroko otwartymi oczyma, pokiwał
głową podniecony, nadal się uśmiechając, był ciekawy mojej reakcji. Wciągnęłam
głęboko powietrze, spojrzałam na pudełeczko, które trzymałam w ręku i
otworzyłam je, by ujrzeć w nim mały, cudowny, przepiękny i przesłodki wisiorek. Takie badziewie, dla
niektórych, ale strasznie mi się spodobało. Gdy tylko to zobaczyłam, kamień
spadł mi z serca, ale nie dałam nic po sobie poznać. Uśmiechnęłam się szeroko
do tego wisiorka.
- Ale
ja nic dla ciebie nie mam... - powiedziałam zrozpaczonym głosem, ciągle
przyglądając się prezentowi.
- Oj
tam. To ja jestem facetem, czyli to ja powinienem dawać prezenty, a ty je
przyjmować. - powiedział, dając mi kolejnego buziaka w policzek i przytulił
mnie mocniej. Wyjęłam go delikatnie i odgarnęłam sobie włosy z karku, próbując
zapiąć go. Poczułam na dłoniach ciepły dotyk Bartka, który pomógł mi z
wisiorkiem. Zamknęłam pudełeczko i schowałam je do kieszeni w żakiecie.
Odwróciłam się do niego.
- Nie.
Nie może tak być. Może uda mi się to jakoś wynagrodzić? - spytałam z słodkim
uśmieszkiem, stojąc do niego przodem.
- No
nie wiem. Myślę, że buziak będzie wystarczający. - odpowiedział z szelmowskim
uśmiechem, przyciągając mnie do siebie. Zarzuciłam mu za szyję swoje ręce i
pocałowałam go.
- Która
jest? - spytałam, zapalając papierosa i patrząc się na jezioro. Czemu dzisiaj
musiało być tak dziwnie pochmurnie? Przytulił mnie, oplatając swoje ręce w moim
pasie. Przybliżył swój policzek do mojego ucha.
- A co?
Śpieszy ci się gdzieś? - spytał, lekko mnie łaskocząc swoim oddechem.
- Nie.
Tak się pytam. Zastanawiam się ile mamy jeszcze czasu, razem... -
odpowiedziałam, myśląc o tym, czy jeszcze wyjeżdża, czy może już wrócił.
Korowód myśli przetoczył się przez moją głowę. Dziewczyny i ich rozmowa na
temat mojego dziewictwa, seks i związany z nim ból. Skrzywiłam się trochę na
samą myśl. Dlaczego jeszcze tego nie zrobiliśmy? Ciągle się nad tym
zastanawiałam. Bartek też nie naciskał. Wystarczyło, że raz mu powiedziałam, na
czym stoimy, a on nie wracał do tematu. Wiedziałam jednak, że robi to tylko ze
względu na mnie. Zaciągnęłam się mocniej i wypuściłam dym w stronę jeziora.
- Jest
siedemnasta, więc nie jest tak późno. Mamy trochę czasu, ale ja jutro rano
wyjeżdżam z powrotem do Spały. Dzisiaj przyjechałem, bo mieliśmy wolny dzień, a
ja się strasznie stęskniłem. - mówił, przyciągając mnie jeszcze mocniej do
siebie. Okej, zaraz mi połamie żebra. Zgasiłam peta o barierkę i odwróciłam się
do niego. Spojrzałam w jego oczy, niepewna swoich myśli uśmiechnęłam się
delikatnie. Wiem, że jestem gotowa, pytanie czy na pewno tego chcę. Przesunęłam
dłonią po jego policzku, aż dotknęłam jego dolnej wargi kciukiem, lekko ją
odchylając. Spojrzałam w jego rozbawione i pytające oczy. Nie jestem pewna, co
wyrażały moje. Wahałam się ciągle.
-
Wszystko okej? - spytał ciągle uśmiechnięty. Pokiwałam głową i uśmiechnęłam
się. Przytulił mnie mocniej tak, że chowałam swoją twarz między jego barkiem, a
brodą. - To dobrze. Wiesz, jak cię kocham? Tak się stęskniłem... - powiedział,
po tym jak mnie pocałował w sam czubek głowy.
- Wiem,
wiem. Ja ciebie też. - powiedziałam, całując go w tą lekko zarośniętą brodę.
Odchyliłam się lekko i spojrzałam na niego, unosząc lekko jedną brew. - Twoi
rodzice są w domu?
-
Nie.e. Przenieśli się już na działkę. Wrócą dopiero po wakacjach, jakoś we
wrześniu. - odpowiedział lekko zdziwiony. Chyba naprawdę się za mną stęsknił,
bo szczerzył się niemalże bez przerwy. - A co?
- Nie
nic. Tak pomyślałam, że moglibyśmy pójść dla odmiany do ciebie, a nie do mnie.
Nie chce mi się za bardzo wracać do domu. - powiedziałam, maszerując palcami po
jego kurtce i spojrzałam mu pewnie w oczy. Uśmiechnął się, przekrzywiając lekko
usta i odwrócił ode mnie wzrok.
- Na
pewno? - spytał, po dłuższej chwili, gdy już spojrzał mi w oczy.
- Acha!
- pokiwałam głową. - Moglibyśmy napić się wina, coś zjeść i obejrzeć w spokoju
jakiś film. Tylko nie horror, wiesz, jak nie lubię się bać... - powiedziałam,
przewracając oczami pod koniec dla podkreślenia mojej słabości, która mnie w sumie bawiła.
- Nie,
nigdy więcej z tobą nie oglądam horrorów. Pierwszy raz poznałem osobę, która
się bardziej śmieje na "Recu" niż na "Kac Vegas". –
skwitował, śmiejąc się. Ze mnie. Śmiał się ze mnie!
-O ty! Ty, ty, ty! – klepnęłam go
w ramię. – Nie śmiej się ze mnie! Tak reaguję na strach, jak oglądam takie
filmy… - powiedziałam, wydymając dolną wargę do przodu, robiąc obrażoną minę.
- Oj tam, oj tam! No nie
obrażaj się, no…- powiedział, szukając moich ust.
- Y.y – pokręciłam głową,
unikając go. Zaczął mnie łaskotać, wciąż próbując mnie pocałować. – O nie! Teraz
to naprawdę się obrażę! A zostaw mnie! -
krzyknęłam, śmiejąc się i próbując się wydostać z jego żelaznego uścisku. Nie
dałam rady, a on mnie dalej łaskotał, nie pozostało mi nic, jak się poddać.- O
Boże, no! Przestań, przestań, przestań, przestań! –pisnęłam ostatni raz i
chwyciłam go za brodę. Spojrzałam mu głęboko w oczy i uśmiechnęłam się.
Momentalnie przestał mnie łaskotać.
- No! I tak ma by…- zaczęłam
mówić po puszczeniu jego brody, gdy mnie pocałował. Uśmiechnął się triumfalnie.
- Wariat! – skwitowałam tylko i
uśmiechnęłam się, sprzedając mu jeszcze jednego buziaka. Wydostałam się z jego
objęć i ruszyłam w stronę jego motoru, mając ciągle z nim splecione dłonie.
- Ale za to mnie w końcu
kochasz, co nie? – krzyknął za mną.
- No, a masz jakieś wątpliwości?
– spytałam, prowokująco się do niego zbliżając.
- Nie. – powiedział, dając mi
buziaka w usta. – Dobra, jedziemy do mnie.
Wyjął mój kask i nałożył mi go.
Założył swój, wsiadł na motor i podał mi dłoń, pomagając mi wsiąść za niego.
Objęłam go i położyłam swoją brodę na jego ramieniu. Ruszyliśmy. Nie mieliśmy
wprawdzie daleko, jakieś pięć minut drogi dalej przez las. Spojrzałam w bok,
właśnie mijaliśmy boisko, zaraz będziemy w domu.
Zaparkował przed bramą i
poprowadził mnie do drzwi, po tym jak wprowadził motor w podwórko. Weszliśmy do
przedpokoju, z którego poprowadził mnie do kuchni, bez przerwy gadając, w
między czasie mnie puścił, więc oparłam się o blat i patrzyłam na niego.
Dlaczego był taki zdenerwowany?
- Napijesz się czegoś? Powinno
coś być do picia, rodzice na pewno coś zostawili. A jak nie, to pewnie jest herbata.
Earl Grey, to ta, którą uwielbiasz, prawda? Ale wiesz, co na pewno nie ma nic
do jedzenia, więc może coś zamówimy? Pizza, chińszczyzna czy coś? Co obejrzymy,
masz na coś specjalną ochotę czy niekoniecznie? Może… - zamilkł, gdy do niego
podeszłam, patrząc mu pewnie w oczy. Zbliżyłam się jeszcze bardziej i delikatnie
go pocałowałam, zdejmując mu kurtkę. Serio, dlaczego jej jeszcze nie zdjął? Ja
już po wejściu zdjęłam żakiet i zostawiłam torbę. Spojrzał na mnie zaskoczony,
uśmiechnęłam się tylko łobuzersko i szepnęłam mu do ucha.
- Odpowiadając na
niewypowiedziane pytanie. Tak, jestem tego pewna. – powiedziałam i spojrzałam
mu w oczy, które rozszerzyły się jeszcze bardziej. Wpiłam się zachłannie w jego
usta, czemu nie pozostał mi dłużny. Podniósł mnie i usadził na blacie, nie
przestając mnie całować. Zdjęłam jego koszulkę i aż westchnęłam, tak dawno nie
widziałam go bez koszulki. Przesunęłam dłonią po jego klacie i brzuchu.
Ponownie odnalazłam jego usta, po tym jak ściągnął moją bluzkę i zostałam w
czarnym, koronkowym staniku. Uśmiechnęłam się do niego i oplotłam jego biodra,
a on zaniósł mnie do swojego pokoju i ułożył na łóżku, zdejmując moją spódnicę,
pozostawiając mnie tylko w bieliźnie i pończochach. Stanął przed łóżkiem i
przyglądał mi się zachłannie przez moment, po czym usiadł koło mnie.
- Na pewno? – spytał z
zmartwioną miną. Westchnęłam i spojrzałam się w sufit.
- Tak – powiedziałam lekko
zrezygnowana. – Ale jeśli ty nie chcesz to spoko….
- Chyba sobie żartujesz… - stwierdził,
zaczynając mnie znowu łaskotać, aż odnalazł moje usta. Nie miał więcej pytań...
Po jakimś czasie rozkoszy pomieszanej z lekkim bólem, który nie był tak straszny jak myślałam w najgorszych wyobrażeniach, ale też nie tak mały, jak w nadziejach. Ale warto było, wręcz zaczynałam, żałować, że tak długo się z tym wstrzymywałam. Opadliśmy obok siebie, obróciłam się w jego stronę i przytuliłam do niego. Pocałował mnie w czoło.
Po jakimś czasie rozkoszy pomieszanej z lekkim bólem, który nie był tak straszny jak myślałam w najgorszych wyobrażeniach, ale też nie tak mały, jak w nadziejach. Ale warto było, wręcz zaczynałam, żałować, że tak długo się z tym wstrzymywałam. Opadliśmy obok siebie, obróciłam się w jego stronę i przytuliłam do niego. Pocałował mnie w czoło.
- Jest okej? – spytał. Czułam
pod policzkiem jak jego serce ponownie przyspiesza.
- A dlaczego by miało być nie
okej? – spytałam, unosząc głowę i spoglądając mu w oczy. Zmarszczył lekko brwi
i grymas pojawiła się na jego twarzy. Uśmiechnęłam się i uniosłam lekko, tak by
go pocałować. – Wszystko jest w najlepszym porządku, wierz mi. – powiedziałam,
po czym ponownie go pocałowałam. Ułożyliśmy się wygodnie, a ja nadal słuchałam
jego serca, które zwolniło lekko i usłyszałam lekkie pochrapywanie.
Zachichotałam lekko, przez co przycisnął mnie do siebie mocniej, obejmując mnie
jeszcze drugą ręką.
Gdy zaczęłam już zasypiać
usłyszałam swój telefon. Wydostałam się jakimś cudem z jego objęć i popędziłam
do torby. Dzwoniła moja mama, mimo że była dopiero dwudziesta. Odebrałam, idąc
z powrotem do sypialni, zbierając nasze ubrania po drodze.
- Tak? – odebrałam.
- Gdzie ty jesteś dziecko? Co
cię tak długo nie ma? – pytała lekko podenerwowana mama.
- Spokojnie. Jestem u Bartka,
bo przyjechał dzisiaj specjalnie na nasza rocznicę. Coś się stało? – spytałam.
- Yyy… Nie, nic się nie stało.
Tylko, wiesz, jakbyś mogła już wrócić? Trochę długo cie nie ma, okej? –
powiedziała troszkę dziwnym głosem.
- No, spoko. – odpowiedziałam. –
Będę za 15 minut. Jest Kacper? – spytałam.
- Nie, jeszcze nie wrócił od
Julki. Będzie za jakąś godzinę. No dobra to widzimy się za 15 minut. Pa… -
powiedziała i rozłączyła się szybko.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam
się ubierać, gdy poczułam na karku usta Bartka. Uśmiechnęłam się ciepło,
przytulając się jeszcze do niego.
- A ty gdzie się wybierasz?
Wykradasz się? Nieładnie… - wymruczał mi koło ucha.
- Nie, nie wykradam się. Muszę
już wracać do domu. Mama przed chwilą dzwoniła i prosiła, żebym już wróciła. –
powiedziałam, dając mu buziaka, kiedy już byłam ubrana i prawie gotowa do
wyjścia. Przyciągnął mnie jeszcze do siebie, sam kładąc się na łóżku. Usiadłam
na nim okrakiem i pochyliłam się, żeby go jeszcze pocałować.
- Zostań jeszcze…- poprosił
mnie między pocałunkami, próbując mnie jeszcze rozebrać.
- No może jeszcze zostanę… -
powiedziałam, zatracając się w przyjemności. – To znaczy nie! Nie mogę… Musze
już iść… Muszę… Serio… Bartuś… - mówiłam w przerwach i wydostałam się spod
niego. Wstałam, dając mu jeszcze buziaka. – Muszę już lecieć. Kocham cię! Pa! –
powiedziałam, już wychodząc.
Uśmiechnęłam się, spacerując w
stronę domu. Nie mieszkałam daleko, jakieś trzy ulice. Związałam włosy w
luźnego koka i otworzyłam furtkę. Wbiegłam po schodkach i weszłam do domu.
Zdjęłam szpilki i żakiet. Wzięłam torbę i ruszyłam w kierunku swojego pokoju,
którego właśnie wychodziła moja mama. Spojrzałam na nią zdziwiona. Co ona
robiła w moim pokoju?
- Hej. Już jestem, co tam? Co
robiłaś w moim pokoju? – spytałam.
- A takie tam, dotrzymywałam
towarzystwa twojemu gościowi. To naprawdę miły, młody człowiek. Zrobiłam mu już
herbatkę i zostawiłam ciasteczka. Zrobić ci też herbatki?
- Jakbyś mogła… A kto taki
przyszedł? – spytałam.
- Idź i zobacz. Niezwykle
przystojny, oczywiście nie umywa się do twojego ojca, ale naprawdę… -
powiedziała cicho z przebiegłym uśmiechem.
- No okej. – powiedziałam i
weszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Spojrzałam na wysokiego faceta,
który właśnie przyglądał się moim zdjęciom w ramkach. Odwrócił się po chwili w
moją stronę i uśmiechnął do mnie czarująco. Czemu moje serce niemal nie wyskoczyło
na ten widok? Zachowałam ten sam sympatyczny wyraz twarzy, z jakim weszłam do
pokoju i powiedziałam.
- Co tu robisz Maks?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz