Instagram Tweetnij

piątek, 2 sierpnia 2013

One step closer

- Otwórz, to zobaczysz. - wyszeptał mi ciepłym głosem do ucha, wciąż się uśmiechając i pocałował mnie w policzek. Przegryzłam niepewna lekko wargę, tak żeby nie widział. Spojrzałam na niego jeszcze raz szeroko otwartymi oczyma, pokiwał głową podniecony, nadal się uśmiechając, był ciekawy mojej reakcji. Wciągnęłam głęboko powietrze, spojrzałam na pudełeczko, które trzymałam w ręku i otworzyłam je, by ujrzeć w nim mały, cudowny, przepiękny i przesłodki wisiorek. Takie badziewie, dla niektórych, ale strasznie mi się spodobało. Gdy tylko to zobaczyłam, kamień spadł mi z serca, ale nie dałam nic po sobie poznać. Uśmiechnęłam się szeroko do tego wisiorka.
- Ale ja nic dla ciebie nie mam... - powiedziałam zrozpaczonym głosem, ciągle przyglądając się prezentowi.
- Oj tam. To ja jestem facetem, czyli to ja powinienem  dawać prezenty, a ty je przyjmować. - powiedział, dając mi kolejnego buziaka w policzek i przytulił mnie mocniej. Wyjęłam go delikatnie i odgarnęłam sobie włosy z karku, próbując zapiąć go. Poczułam na dłoniach ciepły dotyk Bartka, który pomógł mi z wisiorkiem. Zamknęłam pudełeczko i schowałam je do kieszeni w żakiecie. Odwróciłam się do niego.
- Nie. Nie może tak być. Może uda mi się to jakoś wynagrodzić? - spytałam z słodkim uśmieszkiem, stojąc do niego przodem. 
- No nie wiem. Myślę, że buziak będzie wystarczający. - odpowiedział z szelmowskim uśmiechem, przyciągając mnie do siebie. Zarzuciłam mu za szyję swoje ręce i pocałowałam go. 
- Która jest? - spytałam, zapalając papierosa i patrząc się na jezioro. Czemu dzisiaj musiało być tak dziwnie pochmurnie? Przytulił mnie, oplatając swoje ręce w moim pasie. Przybliżył swój policzek do mojego ucha.
- A co? Śpieszy ci się gdzieś? - spytał, lekko mnie łaskocząc swoim oddechem. 
- Nie. Tak się pytam. Zastanawiam się ile mamy jeszcze czasu, razem... - odpowiedziałam, myśląc o tym, czy jeszcze wyjeżdża, czy może już wrócił. Korowód myśli przetoczył się przez moją głowę. Dziewczyny i ich rozmowa na temat mojego dziewictwa, seks i związany z nim ból. Skrzywiłam się trochę na samą myśl. Dlaczego jeszcze tego nie zrobiliśmy? Ciągle się nad tym zastanawiałam. Bartek też nie naciskał. Wystarczyło, że raz mu powiedziałam, na czym stoimy, a on nie wracał do tematu. Wiedziałam jednak, że robi to tylko ze względu na mnie. Zaciągnęłam się mocniej i wypuściłam dym w stronę jeziora.
- Jest siedemnasta, więc nie jest tak późno. Mamy trochę czasu, ale ja jutro rano wyjeżdżam z powrotem do Spały. Dzisiaj przyjechałem, bo mieliśmy wolny dzień, a ja się strasznie stęskniłem. - mówił, przyciągając mnie jeszcze mocniej do siebie. Okej, zaraz mi połamie żebra. Zgasiłam peta o barierkę i odwróciłam się do niego. Spojrzałam w jego oczy, niepewna swoich myśli uśmiechnęłam się delikatnie. Wiem, że jestem gotowa, pytanie czy na pewno tego chcę. Przesunęłam dłonią po jego policzku, aż dotknęłam jego dolnej wargi kciukiem, lekko ją odchylając. Spojrzałam w jego rozbawione i pytające oczy. Nie jestem pewna, co wyrażały moje. Wahałam się ciągle.
- Wszystko okej? - spytał ciągle uśmiechnięty. Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się. Przytulił mnie mocniej tak, że chowałam swoją twarz między jego barkiem, a brodą. - To dobrze. Wiesz, jak cię kocham? Tak się stęskniłem... - powiedział, po tym jak mnie pocałował w sam czubek głowy.
- Wiem, wiem. Ja ciebie też. - powiedziałam, całując go w tą lekko zarośniętą brodę. Odchyliłam się lekko i spojrzałam na niego, unosząc lekko jedną brew. - Twoi rodzice są w domu?
- Nie.e. Przenieśli się już na działkę. Wrócą dopiero po wakacjach, jakoś we wrześniu. - odpowiedział lekko zdziwiony. Chyba naprawdę się za mną stęsknił, bo szczerzył się niemalże bez przerwy. - A co?
- Nie nic. Tak pomyślałam, że moglibyśmy pójść dla odmiany do ciebie, a nie do mnie. Nie chce mi się za bardzo wracać do domu. - powiedziałam, maszerując palcami po jego kurtce i spojrzałam mu pewnie w oczy. Uśmiechnął się, przekrzywiając lekko usta i odwrócił ode mnie wzrok.
- Na pewno? - spytał, po dłuższej chwili, gdy już spojrzał mi w oczy.
- Acha! - pokiwałam głową. - Moglibyśmy napić się wina, coś zjeść i obejrzeć w spokoju jakiś film. Tylko nie horror, wiesz, jak nie lubię się bać... - powiedziałam, przewracając oczami pod koniec dla podkreślenia mojej słabości, która mnie w sumie bawiła. 
- Nie, nigdy więcej z tobą nie oglądam horrorów. Pierwszy raz poznałem osobę, która się bardziej śmieje na "Recu" niż na "Kac Vegas". – skwitował, śmiejąc się. Ze mnie. Śmiał się ze mnie!
-O ty! Ty, ty, ty! – klepnęłam go w ramię. – Nie śmiej się ze mnie! Tak reaguję na strach, jak oglądam takie filmy… - powiedziałam, wydymając dolną wargę do przodu, robiąc obrażoną minę.
- Oj tam, oj tam! No nie obrażaj się, no…- powiedział, szukając moich ust.
- Y.y – pokręciłam głową, unikając go. Zaczął mnie łaskotać, wciąż próbując mnie pocałować. – O nie! Teraz to naprawdę się obrażę! A zostaw mnie!  - krzyknęłam, śmiejąc się i próbując się wydostać z jego żelaznego uścisku. Nie dałam rady, a on mnie dalej łaskotał, nie pozostało mi nic, jak się poddać.- O Boże, no! Przestań, przestań, przestań, przestań! –pisnęłam ostatni raz i chwyciłam go za brodę. Spojrzałam mu głęboko w oczy i uśmiechnęłam się. Momentalnie przestał mnie łaskotać.
- No! I tak ma by…- zaczęłam mówić po puszczeniu jego brody, gdy mnie pocałował. Uśmiechnął się triumfalnie.
- Wariat! – skwitowałam tylko i uśmiechnęłam się, sprzedając mu jeszcze jednego buziaka. Wydostałam się z jego objęć i ruszyłam w stronę jego motoru, mając ciągle z nim splecione dłonie.
- Ale za to mnie w końcu kochasz, co nie? – krzyknął za mną.
- No, a masz jakieś wątpliwości? – spytałam, prowokująco się do niego zbliżając.
- Nie. – powiedział, dając mi buziaka w usta. – Dobra, jedziemy do mnie.
Wyjął mój kask i nałożył mi go. Założył swój, wsiadł na motor i podał mi dłoń, pomagając mi wsiąść za niego. Objęłam go i położyłam swoją brodę na jego ramieniu. Ruszyliśmy. Nie mieliśmy wprawdzie daleko, jakieś pięć minut drogi dalej przez las. Spojrzałam w bok, właśnie mijaliśmy boisko, zaraz będziemy w domu.
Zaparkował przed bramą i poprowadził mnie do drzwi, po tym jak wprowadził motor w podwórko. Weszliśmy do przedpokoju, z którego poprowadził mnie do kuchni, bez przerwy gadając, w między czasie mnie puścił, więc oparłam się o blat i patrzyłam na niego. Dlaczego był taki zdenerwowany?
- Napijesz się czegoś? Powinno coś być do picia, rodzice na pewno coś zostawili. A jak nie, to pewnie jest herbata. Earl Grey, to ta, którą uwielbiasz, prawda? Ale wiesz, co na pewno nie ma nic do jedzenia, więc może coś zamówimy? Pizza, chińszczyzna czy coś? Co obejrzymy, masz na coś specjalną ochotę czy niekoniecznie? Może… - zamilkł, gdy do niego podeszłam, patrząc mu pewnie w oczy. Zbliżyłam się jeszcze bardziej i delikatnie go pocałowałam, zdejmując mu kurtkę. Serio, dlaczego jej jeszcze nie zdjął? Ja już po wejściu zdjęłam żakiet i zostawiłam torbę. Spojrzał na mnie zaskoczony, uśmiechnęłam się tylko łobuzersko i szepnęłam mu do ucha.
- Odpowiadając na niewypowiedziane pytanie. Tak, jestem tego pewna. – powiedziałam i spojrzałam mu w oczy, które rozszerzyły się jeszcze bardziej. Wpiłam się zachłannie w jego usta, czemu nie pozostał mi dłużny. Podniósł mnie i usadził na blacie, nie przestając mnie całować. Zdjęłam jego koszulkę i aż westchnęłam, tak dawno nie widziałam go bez koszulki. Przesunęłam dłonią po jego klacie i brzuchu. Ponownie odnalazłam jego usta, po tym jak ściągnął moją bluzkę i zostałam w czarnym, koronkowym staniku. Uśmiechnęłam się do niego i oplotłam jego biodra, a on zaniósł mnie do swojego pokoju i ułożył na łóżku, zdejmując moją spódnicę, pozostawiając mnie tylko w bieliźnie i pończochach. Stanął przed łóżkiem i przyglądał mi się zachłannie przez moment, po czym usiadł koło mnie.
- Na pewno? – spytał z zmartwioną miną. Westchnęłam i spojrzałam się w sufit.
- Tak – powiedziałam lekko zrezygnowana. – Ale jeśli ty nie chcesz to spoko….
- Chyba sobie żartujesz… - stwierdził, zaczynając mnie znowu łaskotać, aż odnalazł moje usta. Nie miał więcej pytań... 
Po jakimś czasie rozkoszy pomieszanej z lekkim bólem, który nie był tak straszny jak myślałam w najgorszych wyobrażeniach, ale też nie tak mały, jak w nadziejach. Ale warto było, wręcz zaczynałam, żałować, że tak długo się z tym wstrzymywałam. Opadliśmy obok siebie, obróciłam się w jego stronę i przytuliłam do niego. Pocałował mnie w czoło.
- Jest okej? – spytał. Czułam pod policzkiem jak jego serce ponownie przyspiesza.
- A dlaczego by miało być nie okej? – spytałam, unosząc głowę i spoglądając mu w oczy. Zmarszczył lekko brwi i grymas pojawiła się na jego twarzy. Uśmiechnęłam się i uniosłam lekko, tak by go pocałować. – Wszystko jest w najlepszym porządku, wierz mi. – powiedziałam, po czym ponownie go pocałowałam. Ułożyliśmy się wygodnie, a ja nadal słuchałam jego serca, które zwolniło lekko i usłyszałam lekkie pochrapywanie. Zachichotałam lekko, przez co przycisnął mnie do siebie mocniej, obejmując mnie jeszcze drugą ręką.
Gdy zaczęłam już zasypiać usłyszałam swój telefon. Wydostałam się jakimś cudem z jego objęć i popędziłam do torby. Dzwoniła moja mama, mimo że była dopiero dwudziesta. Odebrałam, idąc z powrotem do sypialni, zbierając nasze ubrania po drodze.
- Tak? – odebrałam.
- Gdzie ty jesteś dziecko? Co cię tak długo nie ma? – pytała lekko podenerwowana mama.
- Spokojnie. Jestem u Bartka, bo przyjechał dzisiaj specjalnie na nasza rocznicę. Coś się stało? – spytałam.
- Yyy… Nie, nic się nie stało. Tylko, wiesz, jakbyś mogła już wrócić? Trochę długo cie nie ma, okej? – powiedziała troszkę dziwnym głosem.
- No, spoko. – odpowiedziałam. – Będę za 15 minut. Jest Kacper? – spytałam.
- Nie, jeszcze nie wrócił od Julki. Będzie za jakąś godzinę. No dobra to widzimy się za 15 minut. Pa… - powiedziała i rozłączyła się szybko.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam się ubierać, gdy poczułam na karku usta Bartka. Uśmiechnęłam się ciepło, przytulając się jeszcze do niego.
- A ty gdzie się wybierasz? Wykradasz się? Nieładnie… - wymruczał mi koło ucha.
- Nie, nie wykradam się. Muszę już wracać do domu. Mama przed chwilą dzwoniła i prosiła, żebym już wróciła. – powiedziałam, dając mu buziaka, kiedy już byłam ubrana i prawie gotowa do wyjścia. Przyciągnął mnie jeszcze do siebie, sam kładąc się na łóżku. Usiadłam na nim okrakiem i pochyliłam się, żeby go jeszcze pocałować.
- Zostań jeszcze…- poprosił mnie między pocałunkami, próbując mnie jeszcze rozebrać.
- No może jeszcze zostanę… - powiedziałam, zatracając się w przyjemności. – To znaczy nie! Nie mogę… Musze już iść… Muszę… Serio… Bartuś… - mówiłam w przerwach i wydostałam się spod niego. Wstałam, dając mu jeszcze buziaka. – Muszę już lecieć. Kocham cię! Pa! – powiedziałam, już wychodząc.
Uśmiechnęłam się, spacerując w stronę domu. Nie mieszkałam daleko, jakieś trzy ulice. Związałam włosy w luźnego koka i otworzyłam furtkę. Wbiegłam po schodkach i weszłam do domu. Zdjęłam szpilki i żakiet. Wzięłam torbę i ruszyłam w kierunku swojego pokoju, którego właśnie wychodziła moja mama. Spojrzałam na nią zdziwiona. Co ona robiła w moim pokoju?
- Hej. Już jestem, co tam? Co robiłaś w moim pokoju? – spytałam.
- A takie tam, dotrzymywałam towarzystwa twojemu gościowi. To naprawdę miły, młody człowiek. Zrobiłam mu już herbatkę i zostawiłam ciasteczka. Zrobić ci też herbatki?
- Jakbyś mogła… A kto taki przyszedł? – spytałam.
- Idź i zobacz. Niezwykle przystojny, oczywiście nie umywa się do twojego ojca, ale naprawdę… - powiedziała cicho z przebiegłym uśmiechem.
- No okej. – powiedziałam i weszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Spojrzałam na wysokiego faceta, który właśnie przyglądał się moim zdjęciom w ramkach. Odwrócił się po chwili w moją stronę i uśmiechnął do mnie czarująco. Czemu moje serce niemal nie wyskoczyło na ten widok? Zachowałam ten sam sympatyczny wyraz twarzy, z jakim weszłam do pokoju i powiedziałam.
- Co tu robisz Maks?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz