Instagram Tweetnij

niedziela, 18 sierpnia 2013

Let's Be Friends

- Co ty tu robisz Maks? - spytałam z drwiącym uśmieszkiem i założonymi rękoma. A już myślałam, że to koniec atrakcji związanych z jego osobą na dzisiaj. Ten wieczór powinien być idealny. Powinnam wziąć długą kąpiel i myśląc o Bartku położyć się spać, a nie przebywać właśnie z Maksem w moim pokoju. Nie umiałam na niego do tej pory spojrzeć. Jednak milczał zbyt długo, więc podniosłam zaciekawiona wzroki i spojrzałam w jego oczy. Wyglądał tak, jakby przyglądał mi się od dłuższego czasu. Ale najbardziej zaskakujący był wyraz jego twarzy. Był równocześnie drwiący i niepewny siebie oraz jakby lekko zaniepokojony. Podszedł do mnie bliżej, tak, że niemal się stykaliśmy. Spojrzałam na niego z wyczekiwaniem, jakby pragnieniem. Ale pragnieniem czego? Czemu jedyne, o czym myślałam to to, że stoi tak blisko mnie, a mi to nie wystarcza? I co on kombinuje?!
- Ciebie też miło widzieć... - powiedział, zakładając mi za ucho jakiś zbłąkany kosmyk i odsunął się. Przymknęłam oczy i wciągnęłam głęboko powietrze, w którym nadal unosił się jego hipnotyzujący zapach. Czemu on działa na mnie w ten sposób i tak mocno? Jak jakiś cholerny magnez, który jednocześnie jest otoczony szalejącym ogniem. Wypuściłam powietrze i ponownie spojrzałam na niego. Stał do mnie tyłem i oglądał moje zdjęcia w ramkach. Patrzył właśnie na mnie siedzącą na motorze w pierwszy dzień wiosny. Mimowolnie uśmiechnęłam się na wspomnienie tamtego dnia, gdy Bartek przyjechał do skate parku pięć minut po tym jak powiedziałam mu o moich, Ewy, Nory, Magdy i Papiera wagarach. Ten ostatni nierozłączny z swoją lustrzanką robił nam wszystkim zdjęcia, wyszło ich w sumie po 100 na łebka i jakieś 300 innych. Świetnie się wtedy bawiliśmy. Poznali też wtedy Bartka...
- Jesteś z nim szczęśliwa, prawda? - powiedział, zwracając się do mnie z zdjęciem, przedstawiającym mnie siedzącą na motorze i dającą buziaka Bartkowi, który stał oparty o maszynę z założonymi rękoma i niesamowicie uśmiechał się. Spojrzałam w zasmucone, niemal zrezygnowane oczy Maksa.
- Owszem, jestem. - odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam, gdy chwilę po tym jak usiadł na kanapie, a Filemon wpakował mu się na kolana. Lekko przeczesał czarną sierść mojego kota. - Jednak ty nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie...
Przestał bawić się z moim kotkiem i spojrzał na mnie zdziwiony, jakby pytając, o co mi chodzi. Westchnęłam i usiadłam na fotelu na przeciwko niego.
- Dlaczego tu przyjechałeś Maks? - spytałam ponownie, bez przerwy patrząc mu w oczy.
- Po prostu chciałem odwiedzić znajomą, z którą nie miałem szansy dzisiaj porozmawiać choćby przez moment. - powiedział, zdejmując Filemona z kolan i patrząc na mnie z lekkim uśmiechem. - A tak szczerze to mam nadzieję na ocieplenie naszych stosunków, że się tak wyrażę. To znaczy mam nadzieję, że zapomnimy o wszystkim, co się zdarzyło i będziemy mogli od czasu do czasu zobaczyć się jak inni zwyczajni znajomi. Kiedyś może nawet zaprzyjaźnić. Pytanie tylko, jakie zdanie na ten temat masz ty...
Wciągnęłam ponownie głęboko powietrze. Nie byłam gotowa na tą rozmowę, nie byłam w ogóle gotowa na Maksa w moim pokoju, w dodatku na takiego, który jest pokojowo nastawiony. Co miałam mu odpowiedzieć? "Tak, jasne, zostańmy przyjaciółmi."? Spojrzałam na niego pytająco z dużą dozą niepewności i poszukiwania ironii.


- Nie mów mi tylko, że nadal żywisz do mnie urazę. W końcu minęło tyle czasu…- stwierdził, patrząc mi prostu w oczy.
- Tak. Minęło dużo czasu. I nie żywię do ciebie żadnej już urazy, chociaż niczego nie zapomniałam. Maks…. – westchnęłam. – Po prostu trudno mi się pozytywnie na ciebie nastawić, mimo że bym chciała. Trudno mi uwierzyć w to, co mówisz… - odpowiedziałam mu, ciągle patrząc w jego oczy. Zabolały go moje słowa, chociaż nie miałam zamiaru go w ten sposób zranić. Nie odzywał się i odwrócił ode mnie wzrok. Nie pomyślałabym nigdy, że i mnie to zaboli. – Możliwe, że zwyczajnie nie jestem gotowa na rozmowę z tobą. Wróciłeś tak nagle, niespodziewanie. Ludzie mówili, że zostajesz tam na zawsze, albo na dłuższy czas….
- Bo tak miało być. – przerwał mi.
- Ale ty wróciłeś. – stwierdziłam. Spojrzał na mnie zrezygnowany, całą objechał wzrokiem, aż napotkał moje oczy i uśmiechnął się delikatnie.
- Masz rację, nie jesteśmy gotowi na tą rozmowę. Nawet ja, chociaż myślałem, że jest odwrotnie. Chciałem ci coś powiedzieć, ale nie będzie to dla nas teraz dobre. Dlatego też podtrzymuję moją prośbę, o której wspomniałem wcześniej.- podszedł do mnie i nachylił się. – Ale mogę cię tylko prosić o zastanowienie się, chociaż mam nadzieję, że możemy się spotykać mimo wszystko, tym bardziej, że widywać się będziemy teraz niemalże codziennie. Przemyśl to. – pocałował mnie w policzek. – Proszę.
I wyszedł. Zostawił mnie taką oniemiałą. Co oznaczało to, że będziemy się teraz widywać niemalże codziennie? Przymknęłam oczy, czując jak policzek mnie pali od jego pocałunku.
- Co tu robił Maks?! – spytał oskarżająco mój brat, wchodząc do mojego pokoju. – Czemu spotkałem go, wchodząc do domu?
Spojrzałam na niego zmęczona i zrezygnowana. Nie miałam już na to siły. Nawet nie chciało mi się zastanawiać, jakie to wizje miał Kacper co do wizyty Maksa.

- Wypił herbatę i zjadł trzy ciastka. – powiedziałam tylko i zebrałam szklanki oraz talerzyk z ciastkami na tacę i zaniosłam je do kuchni.

1 komentarz:

  1. Wybaczcie za tak długą nieobecność. Miałam problem z tym postem, nie wiedziałam jak go napisać by nie zamknąć sobie zbyt wiele furtek. Mam nadzieję, że teraz lepiej mi pójdzie i posty będą się pojawiały częściej.
    Mam dla was informację, że powoli zmierzamy do końca, choć nie tak bliskiego, tego bloga. Jednak dalsze losy Agnieszki będziecie mogli obserwować w drugiej części. Natomiast tutaj pojawią się jeszcze 20-30 postów.
    Do zobaczenia w następnym poście :*

    OdpowiedzUsuń