Instagram Tweetnij

czwartek, 22 sierpnia 2013

Little big suprise

Przenikliwy dźwięk budzika ledwo do mnie dotarł. W pierwszym momencie po przebudzeniu zastanawiałam się, dlaczego mam tak cholernie ciężką głowę, aż wspomnienia poprzedniego dnia we mnie uderzyły. Powrót Maksa, przyjazd Bartka i mój pierwszy raz, odwiedziny Maksa, później telefon z pożegnaniami od Bartka. Właśnie! Zerwałam się jak szalona z łóżka i podbiegłam do radia, które załączyło się razem z budzikiem. Była 5:50, czyli zdążę. Zaczęłam szykować ubrania i bieliznę, podśpiewując z Bridgit Mendler "Ready Or Not". Może nie jest to piosenkarka super rangi, ale lubię jej piosenki. Po prysznicu, ogarnięciu włosów i twarzy założyłam soczewki, ubrałam się i poszłam zrobić sobie coś na szybkie śniadanie. Po zjedzeniu tostów z serem i wypiciu soku pomarańczowego, poszłam obudzić mamę i brata.
- Mamo, wstawaj jest w pół do siódmej, a ja wychodzę....- powiedziałam delikatnym głosem.
- Co?!? Gdzie wychodzisz? Przecież was zawiozę... - zerwała się z pod kołdry jak poparzona i spojrzała na mnie, już siedząc na łóżku.
- Nie spokojnie wrócę za jakieś czterdzieści minut. Idę pożegnać się z Bartkiem, bo dzisiaj wraca do Spały. - powiedziałam, dając jej buziaka w policzek i uśmiechnęłam się do niej wychodząc.
Przeszłam to kilka ulic, myśląc o tym, co zaszło wczoraj. Powinnam mówić Bartkowi, że był u mnie Maks wczoraj? Czy może nie jest to istotne tak jak mi się wydaje i zwyczajnie przesadzam? No, dobra, ale jak się dowie, że Maks u mnie był i mu nic o tym nie powiedziałam, będzie miał dziko głupie myśli. Stanęłam przed jego drzwiami i zapukałam.
- Chwileczkę! - usłyszałam zza drzwi głos mojego chłopaka. Poczekałam tą chwileczkę, aż otworzył mi zdziwiony drzwi. Uśmiechnęłam się do niego.
- Mówiłam ci, że mnie zobaczysz rankiem. Wprawdzie nie tak jak mówiłeś, ale staram się, choć w części spełnić twoje marzenie. - powiedziałam, wchodząc i całując go przelotnie. Uśmiechnął się szeroko i zamknął za mną drzwi. Przeszłam do kuchni i zauważyłam już spakowany plecak i inne rzeczy. Westchnęłam.
- Musisz już jechać, prawda? - spytałam.
- Przecież wiesz, że tak. - powiedział, zachodząc mnie od tyłu i przytulając. Oparł swoją ogoloną już brodę tuz przy mojej szyi. - Chociaż wolałbym zostać. Ale pomyśl, będę tam tylko do momentu, w którym ogłoszą skład na Uniwersjadę i wrócę. - powiedział i pocałował mnie w szyję. Puścił mnie i ruszył w stronę butów i zaczął je zakładać.
- A co jak będziesz na tej liście?
Spojrzał na mnie zrezygnowanym, ironicznym wzrokiem.
- Serio? Myślisz, że mnie wybiorą? Proszę Cię... - powiedział, wiążąc buty.
Podeszłam do niego i usiadłam na jego kolanach, objęłam go.
- Myślę, że mój chłopak jest genialny w tym, co robi i wkrótce wszyscy to zauważą. - powiedziałam i pocałowałam go w usta. Przytulił mnie mocniej do siebie.
- Kocham Cię... - wyszeptał mi we włosy, a mi w gardle stanęła ogromna kula. Mam powiedzieć to samo? A co jeśli nie jestem gotowa, żeby to powiedzieć? Udawać, że nie słyszałam? Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i ponownie go pocałowałam delikatnie.
- Chodź. Ty musisz się już zapakować, a ja zaraz muszę lecieć do szkoły. - stwierdziłam i lekko pociągnęłam go za dłoń, po tym jak wydostałam się z jego objęć. Myślałam, że pójdzie za mną, ale on przyciągnął mnie z powrotem do siebie, spojrzał na mnie poważnie.
- Aga. Chciałbym coś od ciebie usłyszeć...
- Och, no dobra. Jesteś najprzystojniejszym siatkarzem w kraju... - powiedziałam, przewracając oczami i szczerząc się do niego jak jakaś hotka (którą nie jestem, a on nie jest na tyle znany, żeby z nimi obcować).
- Tylko w kraju? - popatrzył na mnie z drwiącą i udawaną zazdrością. Wybuchliśmy razem śmiechem i wyszliśmy przed dom. Wspólnie zapakowaliśmy go do jego audi.
- Boże... - westchnął zaczesując palcami włosy do tyłu, a ja tylko uniosłam pytająco prawą brew. - Już za tobą tęsknię. - powiedział, pokazując swoją kolekcję białych zębów.
- Oooo... Skarbie, ja za tobą też. - podeszłam do niego i dałam mu całusa, po czym wtuliłam się w niego.
- Aguś? - szepnął w moje włosy.
- Hmm? - wymruczałam w jego klatkę piersiową. Nie chciałam go wypuszczać z rąk. Nie chciałam, żeby gdziekolwiek jechał. Szczególnie teraz, gdy wszystko jest we mnie takie niestabilne, kiedy nie umiem już zwierzać się dziewczynom i jeszcze teksty i sugestie wychowawczyni, nie mówiąc o Maksie. Nawet nie wiedziałam, kiedy łzy pociekły mi z oczu. Nie powinnam mu tego robić tuż przed wyjazdem.
- Hej, spójrz na mnie kochanie. - poprosił, unosząc lekko moją brodę i ocierając moje łzy. - Co się dzieje? Chodzi o wczoraj? Skrzywdziłem cię? Powiedz mi, hej…
- Nie... - odpowiedziałam, lekko śmiejąc się. - Co ty wygadujesz? Po prostu nie wiem jak ja tutaj przetrwam bez ciebie. - stwierdziłam, już samodzielnie osuszając swoje policzki. Przyciągnął mnie do siebie i spojrzał w oczy, w których znalazł potwierdzenie moich słów. Pocałował mnie w policzek i przytulił jeszcze przez chwilę. - A tak poza tym, wczoraj było idealnie. - wyszeptałam w jego szyję, na co on się roześmiał. Uśmiechnęłam się do niego niepewnie, a on spojrzał na mnie poważnie.
- Skoro mówisz, że będzie ci tak ciężko...- zaczął i lekko westchnął. Widziałam, że nie wie jak dobrać słowa. - W sumie nie tak chciałem to powiedzieć, źle zacząłem. Chodzi o to... To znaczy wiem, że jest trochę za wcześnie i powinienem spytać o to za jakiś rok albo więcej, dlatego też chcę wiedzieć czy będziesz, chociaż z tego korzystać. Bo wiesz dowiedziałem się od rodziców, że zostają na tej działce już na stałe i mi oddali ten dom. I dlatego też mam dla ciebie to. - powiedział, jąkając się i na koniec wyciągnął pęk kluczy z breloczkiem z moim imieniem.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Let's Be Friends

- Co ty tu robisz Maks? - spytałam z drwiącym uśmieszkiem i założonymi rękoma. A już myślałam, że to koniec atrakcji związanych z jego osobą na dzisiaj. Ten wieczór powinien być idealny. Powinnam wziąć długą kąpiel i myśląc o Bartku położyć się spać, a nie przebywać właśnie z Maksem w moim pokoju. Nie umiałam na niego do tej pory spojrzeć. Jednak milczał zbyt długo, więc podniosłam zaciekawiona wzroki i spojrzałam w jego oczy. Wyglądał tak, jakby przyglądał mi się od dłuższego czasu. Ale najbardziej zaskakujący był wyraz jego twarzy. Był równocześnie drwiący i niepewny siebie oraz jakby lekko zaniepokojony. Podszedł do mnie bliżej, tak, że niemal się stykaliśmy. Spojrzałam na niego z wyczekiwaniem, jakby pragnieniem. Ale pragnieniem czego? Czemu jedyne, o czym myślałam to to, że stoi tak blisko mnie, a mi to nie wystarcza? I co on kombinuje?!
- Ciebie też miło widzieć... - powiedział, zakładając mi za ucho jakiś zbłąkany kosmyk i odsunął się. Przymknęłam oczy i wciągnęłam głęboko powietrze, w którym nadal unosił się jego hipnotyzujący zapach. Czemu on działa na mnie w ten sposób i tak mocno? Jak jakiś cholerny magnez, który jednocześnie jest otoczony szalejącym ogniem. Wypuściłam powietrze i ponownie spojrzałam na niego. Stał do mnie tyłem i oglądał moje zdjęcia w ramkach. Patrzył właśnie na mnie siedzącą na motorze w pierwszy dzień wiosny. Mimowolnie uśmiechnęłam się na wspomnienie tamtego dnia, gdy Bartek przyjechał do skate parku pięć minut po tym jak powiedziałam mu o moich, Ewy, Nory, Magdy i Papiera wagarach. Ten ostatni nierozłączny z swoją lustrzanką robił nam wszystkim zdjęcia, wyszło ich w sumie po 100 na łebka i jakieś 300 innych. Świetnie się wtedy bawiliśmy. Poznali też wtedy Bartka...
- Jesteś z nim szczęśliwa, prawda? - powiedział, zwracając się do mnie z zdjęciem, przedstawiającym mnie siedzącą na motorze i dającą buziaka Bartkowi, który stał oparty o maszynę z założonymi rękoma i niesamowicie uśmiechał się. Spojrzałam w zasmucone, niemal zrezygnowane oczy Maksa.
- Owszem, jestem. - odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam, gdy chwilę po tym jak usiadł na kanapie, a Filemon wpakował mu się na kolana. Lekko przeczesał czarną sierść mojego kota. - Jednak ty nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie...
Przestał bawić się z moim kotkiem i spojrzał na mnie zdziwiony, jakby pytając, o co mi chodzi. Westchnęłam i usiadłam na fotelu na przeciwko niego.
- Dlaczego tu przyjechałeś Maks? - spytałam ponownie, bez przerwy patrząc mu w oczy.
- Po prostu chciałem odwiedzić znajomą, z którą nie miałem szansy dzisiaj porozmawiać choćby przez moment. - powiedział, zdejmując Filemona z kolan i patrząc na mnie z lekkim uśmiechem. - A tak szczerze to mam nadzieję na ocieplenie naszych stosunków, że się tak wyrażę. To znaczy mam nadzieję, że zapomnimy o wszystkim, co się zdarzyło i będziemy mogli od czasu do czasu zobaczyć się jak inni zwyczajni znajomi. Kiedyś może nawet zaprzyjaźnić. Pytanie tylko, jakie zdanie na ten temat masz ty...
Wciągnęłam ponownie głęboko powietrze. Nie byłam gotowa na tą rozmowę, nie byłam w ogóle gotowa na Maksa w moim pokoju, w dodatku na takiego, który jest pokojowo nastawiony. Co miałam mu odpowiedzieć? "Tak, jasne, zostańmy przyjaciółmi."? Spojrzałam na niego pytająco z dużą dozą niepewności i poszukiwania ironii.


- Nie mów mi tylko, że nadal żywisz do mnie urazę. W końcu minęło tyle czasu…- stwierdził, patrząc mi prostu w oczy.
- Tak. Minęło dużo czasu. I nie żywię do ciebie żadnej już urazy, chociaż niczego nie zapomniałam. Maks…. – westchnęłam. – Po prostu trudno mi się pozytywnie na ciebie nastawić, mimo że bym chciała. Trudno mi uwierzyć w to, co mówisz… - odpowiedziałam mu, ciągle patrząc w jego oczy. Zabolały go moje słowa, chociaż nie miałam zamiaru go w ten sposób zranić. Nie odzywał się i odwrócił ode mnie wzrok. Nie pomyślałabym nigdy, że i mnie to zaboli. – Możliwe, że zwyczajnie nie jestem gotowa na rozmowę z tobą. Wróciłeś tak nagle, niespodziewanie. Ludzie mówili, że zostajesz tam na zawsze, albo na dłuższy czas….
- Bo tak miało być. – przerwał mi.
- Ale ty wróciłeś. – stwierdziłam. Spojrzał na mnie zrezygnowany, całą objechał wzrokiem, aż napotkał moje oczy i uśmiechnął się delikatnie.
- Masz rację, nie jesteśmy gotowi na tą rozmowę. Nawet ja, chociaż myślałem, że jest odwrotnie. Chciałem ci coś powiedzieć, ale nie będzie to dla nas teraz dobre. Dlatego też podtrzymuję moją prośbę, o której wspomniałem wcześniej.- podszedł do mnie i nachylił się. – Ale mogę cię tylko prosić o zastanowienie się, chociaż mam nadzieję, że możemy się spotykać mimo wszystko, tym bardziej, że widywać się będziemy teraz niemalże codziennie. Przemyśl to. – pocałował mnie w policzek. – Proszę.
I wyszedł. Zostawił mnie taką oniemiałą. Co oznaczało to, że będziemy się teraz widywać niemalże codziennie? Przymknęłam oczy, czując jak policzek mnie pali od jego pocałunku.
- Co tu robił Maks?! – spytał oskarżająco mój brat, wchodząc do mojego pokoju. – Czemu spotkałem go, wchodząc do domu?
Spojrzałam na niego zmęczona i zrezygnowana. Nie miałam już na to siły. Nawet nie chciało mi się zastanawiać, jakie to wizje miał Kacper co do wizyty Maksa.

- Wypił herbatę i zjadł trzy ciastka. – powiedziałam tylko i zebrałam szklanki oraz talerzyk z ciastkami na tacę i zaniosłam je do kuchni.

piątek, 2 sierpnia 2013

One step closer

- Otwórz, to zobaczysz. - wyszeptał mi ciepłym głosem do ucha, wciąż się uśmiechając i pocałował mnie w policzek. Przegryzłam niepewna lekko wargę, tak żeby nie widział. Spojrzałam na niego jeszcze raz szeroko otwartymi oczyma, pokiwał głową podniecony, nadal się uśmiechając, był ciekawy mojej reakcji. Wciągnęłam głęboko powietrze, spojrzałam na pudełeczko, które trzymałam w ręku i otworzyłam je, by ujrzeć w nim mały, cudowny, przepiękny i przesłodki wisiorek. Takie badziewie, dla niektórych, ale strasznie mi się spodobało. Gdy tylko to zobaczyłam, kamień spadł mi z serca, ale nie dałam nic po sobie poznać. Uśmiechnęłam się szeroko do tego wisiorka.
- Ale ja nic dla ciebie nie mam... - powiedziałam zrozpaczonym głosem, ciągle przyglądając się prezentowi.
- Oj tam. To ja jestem facetem, czyli to ja powinienem  dawać prezenty, a ty je przyjmować. - powiedział, dając mi kolejnego buziaka w policzek i przytulił mnie mocniej. Wyjęłam go delikatnie i odgarnęłam sobie włosy z karku, próbując zapiąć go. Poczułam na dłoniach ciepły dotyk Bartka, który pomógł mi z wisiorkiem. Zamknęłam pudełeczko i schowałam je do kieszeni w żakiecie. Odwróciłam się do niego.
- Nie. Nie może tak być. Może uda mi się to jakoś wynagrodzić? - spytałam z słodkim uśmieszkiem, stojąc do niego przodem. 
- No nie wiem. Myślę, że buziak będzie wystarczający. - odpowiedział z szelmowskim uśmiechem, przyciągając mnie do siebie. Zarzuciłam mu za szyję swoje ręce i pocałowałam go. 
- Która jest? - spytałam, zapalając papierosa i patrząc się na jezioro. Czemu dzisiaj musiało być tak dziwnie pochmurnie? Przytulił mnie, oplatając swoje ręce w moim pasie. Przybliżył swój policzek do mojego ucha.
- A co? Śpieszy ci się gdzieś? - spytał, lekko mnie łaskocząc swoim oddechem. 
- Nie. Tak się pytam. Zastanawiam się ile mamy jeszcze czasu, razem... - odpowiedziałam, myśląc o tym, czy jeszcze wyjeżdża, czy może już wrócił. Korowód myśli przetoczył się przez moją głowę. Dziewczyny i ich rozmowa na temat mojego dziewictwa, seks i związany z nim ból. Skrzywiłam się trochę na samą myśl. Dlaczego jeszcze tego nie zrobiliśmy? Ciągle się nad tym zastanawiałam. Bartek też nie naciskał. Wystarczyło, że raz mu powiedziałam, na czym stoimy, a on nie wracał do tematu. Wiedziałam jednak, że robi to tylko ze względu na mnie. Zaciągnęłam się mocniej i wypuściłam dym w stronę jeziora.
- Jest siedemnasta, więc nie jest tak późno. Mamy trochę czasu, ale ja jutro rano wyjeżdżam z powrotem do Spały. Dzisiaj przyjechałem, bo mieliśmy wolny dzień, a ja się strasznie stęskniłem. - mówił, przyciągając mnie jeszcze mocniej do siebie. Okej, zaraz mi połamie żebra. Zgasiłam peta o barierkę i odwróciłam się do niego. Spojrzałam w jego oczy, niepewna swoich myśli uśmiechnęłam się delikatnie. Wiem, że jestem gotowa, pytanie czy na pewno tego chcę. Przesunęłam dłonią po jego policzku, aż dotknęłam jego dolnej wargi kciukiem, lekko ją odchylając. Spojrzałam w jego rozbawione i pytające oczy. Nie jestem pewna, co wyrażały moje. Wahałam się ciągle.
- Wszystko okej? - spytał ciągle uśmiechnięty. Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się. Przytulił mnie mocniej tak, że chowałam swoją twarz między jego barkiem, a brodą. - To dobrze. Wiesz, jak cię kocham? Tak się stęskniłem... - powiedział, po tym jak mnie pocałował w sam czubek głowy.
- Wiem, wiem. Ja ciebie też. - powiedziałam, całując go w tą lekko zarośniętą brodę. Odchyliłam się lekko i spojrzałam na niego, unosząc lekko jedną brew. - Twoi rodzice są w domu?
- Nie.e. Przenieśli się już na działkę. Wrócą dopiero po wakacjach, jakoś we wrześniu. - odpowiedział lekko zdziwiony. Chyba naprawdę się za mną stęsknił, bo szczerzył się niemalże bez przerwy. - A co?
- Nie nic. Tak pomyślałam, że moglibyśmy pójść dla odmiany do ciebie, a nie do mnie. Nie chce mi się za bardzo wracać do domu. - powiedziałam, maszerując palcami po jego kurtce i spojrzałam mu pewnie w oczy. Uśmiechnął się, przekrzywiając lekko usta i odwrócił ode mnie wzrok.
- Na pewno? - spytał, po dłuższej chwili, gdy już spojrzał mi w oczy.
- Acha! - pokiwałam głową. - Moglibyśmy napić się wina, coś zjeść i obejrzeć w spokoju jakiś film. Tylko nie horror, wiesz, jak nie lubię się bać... - powiedziałam, przewracając oczami pod koniec dla podkreślenia mojej słabości, która mnie w sumie bawiła. 
- Nie, nigdy więcej z tobą nie oglądam horrorów. Pierwszy raz poznałem osobę, która się bardziej śmieje na "Recu" niż na "Kac Vegas". – skwitował, śmiejąc się. Ze mnie. Śmiał się ze mnie!
-O ty! Ty, ty, ty! – klepnęłam go w ramię. – Nie śmiej się ze mnie! Tak reaguję na strach, jak oglądam takie filmy… - powiedziałam, wydymając dolną wargę do przodu, robiąc obrażoną minę.
- Oj tam, oj tam! No nie obrażaj się, no…- powiedział, szukając moich ust.
- Y.y – pokręciłam głową, unikając go. Zaczął mnie łaskotać, wciąż próbując mnie pocałować. – O nie! Teraz to naprawdę się obrażę! A zostaw mnie!  - krzyknęłam, śmiejąc się i próbując się wydostać z jego żelaznego uścisku. Nie dałam rady, a on mnie dalej łaskotał, nie pozostało mi nic, jak się poddać.- O Boże, no! Przestań, przestań, przestań, przestań! –pisnęłam ostatni raz i chwyciłam go za brodę. Spojrzałam mu głęboko w oczy i uśmiechnęłam się. Momentalnie przestał mnie łaskotać.
- No! I tak ma by…- zaczęłam mówić po puszczeniu jego brody, gdy mnie pocałował. Uśmiechnął się triumfalnie.
- Wariat! – skwitowałam tylko i uśmiechnęłam się, sprzedając mu jeszcze jednego buziaka. Wydostałam się z jego objęć i ruszyłam w stronę jego motoru, mając ciągle z nim splecione dłonie.
- Ale za to mnie w końcu kochasz, co nie? – krzyknął za mną.
- No, a masz jakieś wątpliwości? – spytałam, prowokująco się do niego zbliżając.
- Nie. – powiedział, dając mi buziaka w usta. – Dobra, jedziemy do mnie.
Wyjął mój kask i nałożył mi go. Założył swój, wsiadł na motor i podał mi dłoń, pomagając mi wsiąść za niego. Objęłam go i położyłam swoją brodę na jego ramieniu. Ruszyliśmy. Nie mieliśmy wprawdzie daleko, jakieś pięć minut drogi dalej przez las. Spojrzałam w bok, właśnie mijaliśmy boisko, zaraz będziemy w domu.
Zaparkował przed bramą i poprowadził mnie do drzwi, po tym jak wprowadził motor w podwórko. Weszliśmy do przedpokoju, z którego poprowadził mnie do kuchni, bez przerwy gadając, w między czasie mnie puścił, więc oparłam się o blat i patrzyłam na niego. Dlaczego był taki zdenerwowany?
- Napijesz się czegoś? Powinno coś być do picia, rodzice na pewno coś zostawili. A jak nie, to pewnie jest herbata. Earl Grey, to ta, którą uwielbiasz, prawda? Ale wiesz, co na pewno nie ma nic do jedzenia, więc może coś zamówimy? Pizza, chińszczyzna czy coś? Co obejrzymy, masz na coś specjalną ochotę czy niekoniecznie? Może… - zamilkł, gdy do niego podeszłam, patrząc mu pewnie w oczy. Zbliżyłam się jeszcze bardziej i delikatnie go pocałowałam, zdejmując mu kurtkę. Serio, dlaczego jej jeszcze nie zdjął? Ja już po wejściu zdjęłam żakiet i zostawiłam torbę. Spojrzał na mnie zaskoczony, uśmiechnęłam się tylko łobuzersko i szepnęłam mu do ucha.
- Odpowiadając na niewypowiedziane pytanie. Tak, jestem tego pewna. – powiedziałam i spojrzałam mu w oczy, które rozszerzyły się jeszcze bardziej. Wpiłam się zachłannie w jego usta, czemu nie pozostał mi dłużny. Podniósł mnie i usadził na blacie, nie przestając mnie całować. Zdjęłam jego koszulkę i aż westchnęłam, tak dawno nie widziałam go bez koszulki. Przesunęłam dłonią po jego klacie i brzuchu. Ponownie odnalazłam jego usta, po tym jak ściągnął moją bluzkę i zostałam w czarnym, koronkowym staniku. Uśmiechnęłam się do niego i oplotłam jego biodra, a on zaniósł mnie do swojego pokoju i ułożył na łóżku, zdejmując moją spódnicę, pozostawiając mnie tylko w bieliźnie i pończochach. Stanął przed łóżkiem i przyglądał mi się zachłannie przez moment, po czym usiadł koło mnie.
- Na pewno? – spytał z zmartwioną miną. Westchnęłam i spojrzałam się w sufit.
- Tak – powiedziałam lekko zrezygnowana. – Ale jeśli ty nie chcesz to spoko….
- Chyba sobie żartujesz… - stwierdził, zaczynając mnie znowu łaskotać, aż odnalazł moje usta. Nie miał więcej pytań... 
Po jakimś czasie rozkoszy pomieszanej z lekkim bólem, który nie był tak straszny jak myślałam w najgorszych wyobrażeniach, ale też nie tak mały, jak w nadziejach. Ale warto było, wręcz zaczynałam, żałować, że tak długo się z tym wstrzymywałam. Opadliśmy obok siebie, obróciłam się w jego stronę i przytuliłam do niego. Pocałował mnie w czoło.
- Jest okej? – spytał. Czułam pod policzkiem jak jego serce ponownie przyspiesza.
- A dlaczego by miało być nie okej? – spytałam, unosząc głowę i spoglądając mu w oczy. Zmarszczył lekko brwi i grymas pojawiła się na jego twarzy. Uśmiechnęłam się i uniosłam lekko, tak by go pocałować. – Wszystko jest w najlepszym porządku, wierz mi. – powiedziałam, po czym ponownie go pocałowałam. Ułożyliśmy się wygodnie, a ja nadal słuchałam jego serca, które zwolniło lekko i usłyszałam lekkie pochrapywanie. Zachichotałam lekko, przez co przycisnął mnie do siebie mocniej, obejmując mnie jeszcze drugą ręką.
Gdy zaczęłam już zasypiać usłyszałam swój telefon. Wydostałam się jakimś cudem z jego objęć i popędziłam do torby. Dzwoniła moja mama, mimo że była dopiero dwudziesta. Odebrałam, idąc z powrotem do sypialni, zbierając nasze ubrania po drodze.
- Tak? – odebrałam.
- Gdzie ty jesteś dziecko? Co cię tak długo nie ma? – pytała lekko podenerwowana mama.
- Spokojnie. Jestem u Bartka, bo przyjechał dzisiaj specjalnie na nasza rocznicę. Coś się stało? – spytałam.
- Yyy… Nie, nic się nie stało. Tylko, wiesz, jakbyś mogła już wrócić? Trochę długo cie nie ma, okej? – powiedziała troszkę dziwnym głosem.
- No, spoko. – odpowiedziałam. – Będę za 15 minut. Jest Kacper? – spytałam.
- Nie, jeszcze nie wrócił od Julki. Będzie za jakąś godzinę. No dobra to widzimy się za 15 minut. Pa… - powiedziała i rozłączyła się szybko.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam się ubierać, gdy poczułam na karku usta Bartka. Uśmiechnęłam się ciepło, przytulając się jeszcze do niego.
- A ty gdzie się wybierasz? Wykradasz się? Nieładnie… - wymruczał mi koło ucha.
- Nie, nie wykradam się. Muszę już wracać do domu. Mama przed chwilą dzwoniła i prosiła, żebym już wróciła. – powiedziałam, dając mu buziaka, kiedy już byłam ubrana i prawie gotowa do wyjścia. Przyciągnął mnie jeszcze do siebie, sam kładąc się na łóżku. Usiadłam na nim okrakiem i pochyliłam się, żeby go jeszcze pocałować.
- Zostań jeszcze…- poprosił mnie między pocałunkami, próbując mnie jeszcze rozebrać.
- No może jeszcze zostanę… - powiedziałam, zatracając się w przyjemności. – To znaczy nie! Nie mogę… Musze już iść… Muszę… Serio… Bartuś… - mówiłam w przerwach i wydostałam się spod niego. Wstałam, dając mu jeszcze buziaka. – Muszę już lecieć. Kocham cię! Pa! – powiedziałam, już wychodząc.
Uśmiechnęłam się, spacerując w stronę domu. Nie mieszkałam daleko, jakieś trzy ulice. Związałam włosy w luźnego koka i otworzyłam furtkę. Wbiegłam po schodkach i weszłam do domu. Zdjęłam szpilki i żakiet. Wzięłam torbę i ruszyłam w kierunku swojego pokoju, którego właśnie wychodziła moja mama. Spojrzałam na nią zdziwiona. Co ona robiła w moim pokoju?
- Hej. Już jestem, co tam? Co robiłaś w moim pokoju? – spytałam.
- A takie tam, dotrzymywałam towarzystwa twojemu gościowi. To naprawdę miły, młody człowiek. Zrobiłam mu już herbatkę i zostawiłam ciasteczka. Zrobić ci też herbatki?
- Jakbyś mogła… A kto taki przyszedł? – spytałam.
- Idź i zobacz. Niezwykle przystojny, oczywiście nie umywa się do twojego ojca, ale naprawdę… - powiedziała cicho z przebiegłym uśmiechem.
- No okej. – powiedziałam i weszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Spojrzałam na wysokiego faceta, który właśnie przyglądał się moim zdjęciom w ramkach. Odwrócił się po chwili w moją stronę i uśmiechnął do mnie czarująco. Czemu moje serce niemal nie wyskoczyło na ten widok? Zachowałam ten sam sympatyczny wyraz twarzy, z jakim weszłam do pokoju i powiedziałam.
- Co tu robisz Maks?

czwartek, 1 sierpnia 2013

A Prefectly Good Heart

Razem z Bartkiem pędziłam przez las na motorze. Jazda na tej maszynie śmierci, jak mówiła babcia Krysia, sprawiała mi mnóstwo przyjemności. Ten pęd i wiatr, bliskość Bartka, sprawiały, że każde zmartwienie, każdy problem znikał momentalnie. Z resztą, chyba od pierwszego naszego spotkania się tak czułam, nie potrafiłam myśleć o niczym innym tylko o nim i, że jest tak blisko mnie. Pamiętam, jak zrezygnowałam z przychodzenia na halę przez jego pocałunek....

Wychodzę z hali i idę do toalety. Boże, ale ten Piła ma oczy. Nie mogę przestać myśleć o tym przyciągającym i hipnotyzującym spojrzeniu dwóch niebieskich oczu. i ten jego uśmiech. Wystarczy, że tylko o nim pomyślę i mam momentalnie wyszczerz na twarzy. Okej muszę się wziąć w garść. Jezu, co tu tyle dziewczyn? Nie ma gdzie palca wetknąć. Trudno, będę musiała przyjść tu później. Idę do pokoju trenera, czyli mojego ojca. Też sobie wynalazł hobby, matka była wściekła jak o tym usłyszała. Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego nigdy nikomu z rodziny nie wspominał nawet o treningach, nie proponował ich. Może gdyby powiedział chociaż słówko w moją stronę to bym teraz grała. Idę ciemnym korytarzem, otwieram ponownie drzwi na halę i wpadam na Bartka. Opuszczam speszona wzrok i kieruje się w stronę wcześniej wspomnianego pokoju. Otwieram drzwi i uśmiecham się do ojca.
- I jak, idziemy niedługo? - pytam.
- Nie no, jeszcze musimy sprzątnąć z chłopakami. Poza tym mogłabyś się już zająć sprzątnięciem tego sprzętu...
- Już wszystko jest po odłączane, wystarczy tylko przenieść. - mruknęłam.
- To idź do Kacpra i poproś o pomoc. - powiedział i spojrzał mi w oczy, uśmiechając się. Właśnie skończył sznurować buty.
- Okej... - mruknęłam i wyszłam. Skierowałam się w stronę szatni naszych zawodników. Słyszałam śmiechy i okrzyki radości po wygranym meczu, gdy nagle przebił się głos Kuby Lewaka.
- E! Piła! A ty co taki zamyślony? Nic nie wychodzi ci z tą cnotką, ha?! Jak mówiłem? Nie ma się co brać za chodzącą reklamę pasa cnoty! - i wybuchł rechoczącym śmiechem. Pokręciłam tylko głową i miałam właśnie zapukać gdy usłyszałam tuż przy drzwiach jakiś gruchot. Przełknęłam ślinę.
- Nie mów tak więcej o Agnieszce, debilu. - wysyczał Piła.
- No, lepiej, żebym więcej nie słyszał, jak mówisz o mojej siostrze w ten sposób, bo oberwiesz nie od jednego...
- Och jak się boję, Piła i... jej braciszek, o nie... - znowu się roześmiał. Widziałam, jak mój brat przewraca oczami i kręci głową. Rozmowa się skończyła i milczeli. Przestraszyłam się, że zaraz ktoś wyjdzie. Poprawiłam włosy, podciągnęłam trochę wyżej spódniczkę i zapukałam. 
- Proszę! - usłyszałam drącego się Marka Poznańskiego.
Otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się jak umiałam najlepiej, spojrzałam zabójczym spojrzeniem na Kubę, tak, że mu się miękko zrobiło.
- Sorki, że przeszkadzam. Kacper pomógłbyś mi ze sprzętem? - spytałam, zwracając się do brata, który był w samych bokserkach. Oczywiście, zawsze ostatni się przebierał.
- Okej. Jak się przebiorę to, ci pomogę. Zaczekaj na mnie na hali. - powiedział, posyłając mi nikły uśmiech. Widział po moich oczach, że słyszałam całą rozmowę.
-  Okej... - powiedziałam i odwróciłam się do wyjścia.
- Ja ci pomogę! - powiedział gotowy do wyjścia Bartek z szerokim i zabójczym uśmiechem.
- Nooo, spoko... - powiedziałam tracąc lekko rezon, ale momentalnie go odzyskałam. - To chodźmy.
Zabrał torbę i poszedł za mną. Weszliśmy na ciemną już halę. Uwielbiałam to miejsce, takie przestronne i wysokie, poza tym mecze i w ogóle...
- To gdzie to zanieść? - Zapytał Bartek już chwytając cały sprzęt.
- O Jezu! Spokojnie! Po kolei! To najpierw. - powiedziałam, pokazując mu sprzęt od mikrofonu. Sama zabrałam pulpit sędziowski i ruszyłam do pomieszczenia, gdzie to składaliśmy.
- Teraz resztę... - stwierdziłam i uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Gdy już wstawił tam ostatni stolik, ja czekałam, aż wyjdzie, żebym mogła zamknąć pomieszczenie na klucz.
- To chyba już wszystko... - powiedział, wychodząc. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się do niego, żeby podziękować za pomoc. Stał oparty o drabinki, więc podeszłam do niego.
- Dzięki, wiesz to było bardzo miłe z twojej... - mówiłam, patrząc na swoje stopy, gdy poczułam jego ciepłe dłonie na twarzy i spojrzałam w jego oczy przerażona. Jedną setną sekundy później poczułam jego usta przyciśnięte do moich. Byłam zszokowana tym co się właśnie działo. Bartek właśnie próbował mnie całować. Chwyciłam go za kark i rozchyliłam delikatnie usta, by oddać mu jego pocałunki. W taki sposób zapomniałam się zupełnie, jakbym nie wiedziała, gdzie jesteśmy. Poczułam drabinki na moich plecach, gdy jego dłonie powędrowały w dół na moje biodra i mnie uniósł, a ja oplotłam jego biodra. Zabrało mi chwilę co ja robię. O Boże! Znowu dałam się ponieść chwili. Szlag by to trafił! Oderwałam się od  niego, zeskoczyłam z jego bioder i zabierając po drodze torbę uciekłam. Wsiadłam do samochodu, w którym czekali już na mnie tato z Kacprem. Co ja narobiłam?! A miałam się nie spieszyć, a tak wszystko spierdoliłam. Ciekawe co on teraz sobie o mnie myśli?! Jednak na wspomnienie, że to on mnie pierwszy pocałował, na mojej twarzy wykwitł szeroki uśmiech, przed którym nie mogłam się powstrzymać przez resztę wieczoru, kiedy wspominałam jego zapach, dotyk rąk i ust, trzydniowy zarost...

- O czym tak myślisz kochanie? - spytał, podjeżdżając na parking koło molo. Uśmiechnęłam się tylko, chociaż wiedziałam, że nie może widzieć tego przez kask.
- O tobie, a co nie podoba ci się? - spytałam, mocniej ściskając go w pasie, gdy się zatrzymał.
- A o czym konkretnie? - pytał dalej z zabójczym uśmiechem, zdejmując kask, gdy już zsiadł z motoru.
- O naszym pierwszym pocałunku. - powiedziałam, szczerząc się do niego, po tym jak zdjęłam swój kask i mu go podałam. Podał mi rękę, że było mi łatwiej zsiąść. Chwyciłam go za dłoń i zsiadłam, lądując w jego objęciach.
- Taaak? - spytał, pochylając się do mnie i kradnąc mi małego buziaka. - O tym na motorze, czy tym wcześniejszym? - uśmiechną się zadowolony z siebie, prowadząc mnie na molo.
- Tym wcześniejszym... - wymruczałam, nadal się cała czerwieniąc na samą myśl, jak się wtedy zapędziłam.
Pocałował mnie w rozpalony wciąż policzek i przytulił mnie, stojąc za mną.
- Nadal nie rozumiem o co ci wtedy chodziło, ale dzięki temu zobaczyłem swoją szansę... - wyszeptał w moją szyję, do której się przybliżył.
- Nie ważne. - stwierdziłam. - Ważne, że teraz jest to dobre i ... przyjemne wspomnienie. - powiedziałam, obracając się do niego i składając pocałunek na jego ustach. Uśmiechnął się do mnie.
- Wiesz ja też dzisiaj o tym, myślałem i ....
- I?
- Wiesz co dzisiaj jest? - zapytał, unosząc śmiesznie jedną brew. Kompletnie nie umiał naśladować mojego sympatycznie drwiącego spojrzenia.
- Nie. - odpowiedziałam, lekko się śmiejąc. Pochylił się do mojego ucha, mocniej mnie przytulając.
- Rocznica naszego pierwszego pocałunku, właśnie tamtego. - wyszeptał uśmiechnięty do mojego ucha, lekko mnie łaskocząc swoim oddechem. Odsunął się ode mnie leciutko i zaczął szperać w wewnętrznych kieszeniach kurtki, ciągle mówiąc. - Dużo w ogóle myślałem o nas, szczególnie przez ten ostatni czas, jaki spędziłem bez ciebie w Spale... - zamilkł i wyjął małe, czerwone pudełeczko. - I dlatego mam coś dla ciebie... - uśmiechnął się szeroko, ciągle się ode mnie oddalając, tak, że trzymał mnie teraz tylko za rękę, mając swoją wyciągniętą na całą długość. Zaskoczyło mnie to pudełeczko, nie powiem nawet mnie troszkę przerażało. Oparłam się o białą barierkę mola i uśmiechnęłam niepewnie, zerkając na niego pytająco. Oddech mi lekko przyspieszył i miałam trudności z przełknięciem śliny.
Spojrzałam mu prosto w oczy swoim przerażonym, pytającym wzrokiem.
- A co to? - spytałam lekko piskliwym głosem z nikłym uśmiechem. Wysyłając modły do nieba "Błagam tylko nie pierścionek! Tylko nie pierścionek! Nie jestem jeszcze gotowa, żeby mu to obiecać. Jeszcze nie teraz, błagam!". Podał mi pudełeczko, zbliżając się do mnie i przytulając z boku, tak, że widział i moją twarz i to co miałam zobaczyć w pudełeczku.
- Otwórz, to zobaczysz. - powiedział, ciągle się uśmiechając i pocałował mnie w policzek. Przegryzłam lekko wargę, tak żeby nie widział i otworzyłam pudełeczko, by ujrzeć w nim mały, cudowny i przepiękny...


Jak tam, jak tam? Spodobał się ten rozdział? Co myślicie, o sytuacji w jakiej teraz znajduje się Aga, jeszcze niczego nie wiedząc o Łukaszu i Kamilu dokładniej? Zachęcam do komentowania i zostawiania swoich opinii. Piszcie jak myślicie jak powinna się potoczyć historia Agi dalej? Piszcie, śmiało. Mnie to tylko dodatkowo zmotywuje do dalszego pisania. Pozdrówka ;*