'Olać to! Tak będzie najlepiej, przecież nie chcesz przechodzić przez to kolejny raz...' krzyczałam na siebie w myślach 'Przecież potrafisz tak zrobić, a nie mówiąc im o swoich sprawach, nie będziesz ich tak strasznie martwić!'. Dokładnie przez dwa dni po moim cudownym podsłuchiwaniu starałam się wbić to do głowy. Stoję przed lustrem w łazience oparta o umywalkę. Moje loki zwisają mi wokół twarzy, a w lustrze dostrzegam tylko wielkie, niebieskie, niewyobrażalnie przerażone oczy.
- Cholera...
Potrząsnęłam tylko głową i zabrałam się do codziennego porannego rytuału. Po prysznicu, założyłam soczewki, delikatny make-up i zdjęcie wałków, ubrać się i fiołkowa mgiełka.
- Agnieszkaaaaa! Jedziemy! - wrzasnął na mnie mój młodszy brat, Kacper.
- Już idęęę!
Zabrałam torbę i zbiegłam do samochodu. Mama odpaliła i ruszyła.
- Mogłabyś zrobić prawko, byłoby łatwiej...
- Wiem, mamo, ale sama wiesz, że kasy nie mamy na razie, a poza tym dopiero po osiemnastce mogę zdawać, więc...
- To nie tak długo, w końcu lata kończysz 25 lipca...
- Jeszcze zobaczymy, mamy początek czerwca dopiero.
- Chyba JUŻ. - Oczywiście musiał dopowiedzieć Kacper.
- Zobaczymy. - Powtórzyłam z naciskiem.
Do końca siedzieliśmy w kompletnej ciszy. Kiedy dojechaliśmy padło to samo pytanie zadawane każdego dnia...
- O której kończycie?
- O 17, jak prawie codziennie, mamo...- odpowiedziałam.
- Pogadamy jeszcze jak wrócicie, ok?
- Jasne...- rzuciłam i wysiadłam.
Tak na serio dlaczego tak wszystkim na tym zależy? Przecież mam jeszcze czas, poza tym nie jestem pewna czy sprawdzę się jako kierowca, więc... Z reszta nieważne. Pora przełączyć się na szkołę. N. do mnie macha, odmachuje i podchodzę do niej.
- Hej...- buziak w policzek, z pozostałymi też.
- Hej, czemu dzisiaj też jesteś później, już wróciliśmy z bloczków. Znowu nie poszłaś z nami.
- Znowu zaspałam, sorki. Poza tym ograniczam, nie chcę palić przed zajęciami, bo potem nie mogę normalnie gadać z nauczycielami...
- Ok. Ale pamiętasz jak takie ograniczanie skończyło się ostatnio?
- Tak, tak... Paczka na dzień, nigdy nie przepuściłam tyle kasy w ciągu tygodnia, a złożyły się na to jeszcze osiemnastki, więc więcej poszło...
- Acha, tłumacz się, hahaha...
- Dobra chodźcie.
Dzień jak codzień, lekcje, dłużące się lekcje itd., aż do ostatniej lekcji, języka polskiego.
Wszyscy siedzą znudzeni, słuchają jednym uchem, a wypuszczają drugim to co mówi nasza wychowawczymi, omawiając charakterystykę Rodiona ze "Zbrodni i kary". Po jakimś czasie słyszymy pukanie do drzwi, pani przerywa swój monolog i mówi z lekką irytacją...
- Proszę!
Do sali wchodzi wysoki na co najmniej 195 cm chłopak, o dobrze przyciętych włosach i niezwykle szczerych, niebieskich oczach i śniadej twarzy. Moje serce przyspiesza do takiego tempa, że ledwie jestem w stanie uwierzyć, że jeszcze nie wyskoczyło. Nie jestem w stanie już na niczym się skupić, o czymkolwiek myśleć. Jedyne co zauważam, że coś się zmieniło w jego posturze, ale wiem doskonale kto to. Poznałabym go wszędzie.
- Dzień dobry, pani profesor! - mówi z przepięknym, szerokim uśmiechem Maks.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz