Zawsze
miałam problemy, które koniec końców łączyły się z facetami lub moimi chorymi
ambicjami. Jednak nigdy nie miałam problemów po jakiejkolwiek imprezie, czasem
w trakcie, ale nie po. Dlatego też nie wiedziałam co się dzieje, i co zrobiłam
tak złego, że Maks się do mnie nawet nie odezwał słowem, aż doszliśmy do tej
samej sypialni, z której wyszłam z pół godziny temu.
Otworzył drzwi i przepuścił mnie przodem
nawet na mnie nie patrząc, a ja wciąż byłam przepełniona pytaniami, które się
tylko piętrzyły w mojej głowie. Podeszłam do biurka i usiadłam na krześle obok,
odłożyłam torbę i spojrzałam na niego. Siedział na brzegu łóżka wsparty
łokciami o kolana, ukrywając twarz w dłoniach.
Powinnam się odezwać pierwsza? Czy
czekać, aż coś powie? W końcu to on stwierdził, że musimy pogadać. Co z tego,
że się z nim zgodziłam?
Potok moich myśli przerwał jego słabo
słyszalny głos, o tak miłej mi barwie.
- Aga, Aga, Aga.... I co ja mam z tobą
zrobić? - powiedział, patrząc na mnie tymi wielkimi, niebieskimi, roziskrzonymi
oczyma.- Wiesz, że nigdy, przenigdy nie przyprowadziłem tu żadnej dziewczyny?
Nawet gdy z jakąkolwiek byłem w związku? Dopiero ty mnie zmusiłaś do tego,
żebym cię tu zabrał…. Żebym złamał jedną prostą zasadę….- mówił kręcąc głową.
Odwróciłam od niego twarz, nie mogłam na niego spojrzeć. Nie chciałam żeby
ujrzał w moich oczach całe obrzydzenie, które do siebie poczułam. Już byłam
niemalże pewna, że spaliśmy ze sobą. Co się ze mną działo?! Zdradziłam Bartka…
Nie, nie miałam nawet prawa teraz o nim myśleć, nawet pobieżnie. Nie byłam
warta tego faceta. Nie to co Maks, byliśmy siebie warci, jak się okazało.
Nawet
nie zauważyłam, kiedy łzy zaczęły cieknąć po moich policzkach. Było mi tak źle,
doskonale wiedziałam, że nie mogę być już z Bartkiem, ale nie mogłam również powiedzieć,
że przestałam żywić do niego poprzednie uczucia, bo tak nie było.
-
Czemu płaczesz?- spytał Maks, delikatnie osuszając mój policzek z ostatniej już
płynącej łzy. Pociągnęłam lekko nosem i przeczesałam dłonią włosy, gdy cofnął
się lekko, żeby się mi lepiej przyjrzeć. Spojrzałam na niego z bólem i przyjrzałam
się mu szukając potwierdzenia moich domysłów. Dokładnie zobaczyłam w nich
jedynie troskę i zakłopotanie, oraz udrękę spowodowaną niewiedzą. Musiałam się
go o to spytać, prosto z mostu. Zabrałam dłoń z ust i…
-
Czy my…- gula stanęła mi w gardle. Przełknęłam ślinę i odwróciłam wzrok,
odetchnęłam głębiej i spróbowałam jeszcze raz…- Czy…- Cholera!- Czy my spaliśmy
ze sobą? W sensie… Czy my u..
-
Nie uprawialiśmy seksu, jeśli o to ci chodzi….- odpowiedział szorstko z
skrzywioną miną. Odwrócił się u usiadł ponownie na łóżku tym razem plecami do mnie.
W
pokoju zaległa niezwykła cisza, taka w jakiej nigdy dotąd nie przebywałam,
której człowiek nienawidzi, w której czuje się na tyle niezręcznie, że boi się
oddychać. Miałam pustkę w głowie, nie wiedziałam co myśleć, myślałam jedynie o
tym, że tym pytaniem i zachowaniem, bardzo go zraniłam. Ale chyba takie było
nasze przeznaczenie, ranić się wzajemnie, cierpieć osobno i rozpoczynać nowy
dzień z nowymi ranami. Tak to już z nami było, czy tego chcieliśmy, czy nie.
-
Maks…- wyszeptałam, zwracając się w jego stronę zatroskana. Nadal siedział do
mnie tyłem, nie widziałam nawet jego twarzy. Widziałam jak jego ramiona zaczęły
się trząść, jakby ze śmiechu.
-
Powiedz mi tylko co jest we mnie takiego odrzucającego, że nie jesteś w stanie
nawet o myśleć TYM w związku ze mną. Czemu musiałaś się upić byś mogła mnie
pocałować i nie patrzeć na mnie z nienawiścią i gniewem? Co jest ze mną nie
tak, że przez to prawie sześć lat nie jesteś w stanie na mnie spojrzeć
normalnie…- przerwał. Dopiero teraz widziałam, że to on był bardziej zraniony w
tym całym zamieszaniu, że to on nie mógł sobie poradzić i ogarnąć wszystko, że
to on bardziej kochał niż ja jego. Musiałam sobie to w końcu powiedzieć,
kochałam go… Ale kochałam również Bartka, choć inaczej, może bezpieczniej i pewniej…
Jednak w tym momencie nie myślałam o Bartku, całą moją głowę wypełniał Maks i
wszystkie uczucia z nim związane.
Siedział
na łóż wciąż odwrócony ode mnie z głową spuszczoną w dół. Było mu ciężko i był
zmęczony…
-
Już mam dość, Aga… Nie mam już siły ciągnąć tego wszystkiego w pojedynkę…
Kocham Cię i nie jestem w stanie udawać, że jest inaczej. Wiem, że dla ciebie
nie znaczę tyle co ty dla mnie, a wręcz odrzucam cię gdy tylko pomyślisz o mnie
w ten szczególny sposób, ale nie… nie mogę już tak dłużej, tym bardziej, że
mnie nie chcesz ….- i urwał, chciał coś mówić więcej, ale zauważył mnie
kucającą tuż przed nim.
Uniosłam
delikatnie jego brodę, tak by spojrzeć w jego oczy pełne bólu…
***
Już
prawie powiedziałem jej, że nie powinniśmy się więcej już widzieć, gdy nagle
znalazła się przede mną. Delikatnie dotknęła mojej brody i spojrzała cała
zszokowana, zatroskana i niedowierzająca w oczy.
-
Nigdy nie myślałam, że jesteś odrzucający… - wyszeptała delikatnie, przenosząc
wzrok na moje usta i z powrotem na moje oczy.- Wręcz przeciwnie, zawsze mnie do
ciebie ciągnie z ogromną siłą…- mówiła szeptem z lekko zachrypłym głosem,
zbliżając się do mnie niepewnie i delikatnie musnęła moje usta swoimi…
***
Gdy
moje usta zetknęły się z ustami Maksa, znów rozszalał się we mnie ogień którego
dawno nie czułam. Gorączka, gdy tylko złączyliśmy się w pełnym pragnienia i pożądania
pocałunku. Oboje tego pragnęliśmy, nieważne jak głęboko skrywane było to
pragnienie. Dotknęłam jego twarzy, a drugą wplątałam w jego włosy, by tylko
przyciągnąć go bliżej. Podniósł się, stawiając i mnie równocześnie na nogi, nie
przerywając pocałunku. Przyciągnął mnie bliżej, tak by nie dzieliła nas żadna przestrzeń,
nawet najmniejsza. Płomień szalał w nas, stawaliśmy się płomieniem i pragnęliśmy
go jedynie ugasić. Rozpiął koszulę, w której byłam i delikatnie ją ze mnie
zsunął, gdy próbowałam ściągnąć z niego ten czarny t-shirt. Chwycił mnie i
położył na łóżku, powoli zdejmując moją sukienkę, a ja próbowałam rozpiąć jego
pasek.
Nagle
usłyszałam lekki warkot z jego ust…
-Nie!!!-
krzyknął i uderzył pięścią w poduszkę tuż obok mojej głowy. – Nie, nie, nie…-
mamrotał później, gdy zszedł z łóżka, ubierając się. Stał odwrócony do mnie
tyłem. – Nie możemy tak. Później znienawidziłabyś nie tylko mnie jeszcze
bardziej, ale i siebie. Jesteś z Bartkiem i tego się trzymajmy, nie powinniśmy się
więcej widywać. Znajdziesz drogę do wyjścia…- stwierdził, wychodząc z pokoju i
zamykając drzwi. Nawet na mnie nie spojrzał od pierwszego: NIE.
Leżałam
dobre pięć minut i myślałam nad tym co zaszło, gapiąc się w sufit. Czy on
naprawdę zamierza urwać kontakt ze mną? Tak po prostu?
Zebrałam
się szybko i poszłam go szukać. Przeszukałam cały dom i dopiero w kuchni
wpadałam na żywą duszę.
-
Nie wie pani gdzie jest Maks?- spytałam jego matki. Odwróciła się do mnie
zdziwiona.
-
Wyszedł jakieś pięć minut temu. Myślałam, że cię odwiezie…- odpowiedziała.
-
Dziękuję…- powiedziałam, wychodząc jak najszybciej z tego domu. Próbowałam do
niego zadzwonić, nie odbierał.
Po
jakiejś godzinie trafiłam na przystanek i czekałam na 14, która miałam wrócić
do domu. Siedząc na przystanku przy zachodzącym w oddali słońcu, nie myślałam o
niczym. Pozwoliłam, aby wypełniła mnie pustka. Wsiadłam do tramwaju i
zapatrzyłam się w dal. Maks przesłał mi jeszcze wtedy sms :”Proszę nie
kontaktuj się ze mną. Tak będzie prościej dla nas obojga. Mogę ci jedynie
obiecać, że zobaczymy się jeszcze nie raz… Do zobaczenia :*”. Nie odpisałam…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz