Instagram Tweetnij

poniedziałek, 30 grudnia 2013

The way we loved each other

Zawsze miałam problemy, które koniec końców łączyły się z facetami lub moimi chorymi ambicjami. Jednak nigdy nie miałam problemów po jakiejkolwiek imprezie, czasem w trakcie, ale nie po. Dlatego też nie wiedziałam co się dzieje, i co zrobiłam tak złego, że Maks się do mnie nawet nie odezwał słowem, aż doszliśmy do tej samej sypialni, z której wyszłam z pół godziny temu.
Otworzył drzwi i przepuścił mnie przodem nawet na mnie nie patrząc, a ja wciąż byłam przepełniona pytaniami, które się tylko piętrzyły w mojej głowie. Podeszłam do biurka i usiadłam na krześle obok, odłożyłam torbę i spojrzałam na niego. Siedział na brzegu łóżka wsparty łokciami o kolana, ukrywając twarz w dłoniach.
Powinnam się odezwać pierwsza? Czy czekać, aż coś powie? W końcu to on stwierdził, że musimy pogadać. Co z tego, że się z nim zgodziłam?
Potok moich myśli przerwał jego słabo słyszalny głos, o tak miłej mi barwie.
- Aga, Aga, Aga.... I co ja mam z tobą zrobić? - powiedział, patrząc na mnie tymi wielkimi, niebieskimi, roziskrzonymi oczyma.- Wiesz, że nigdy, przenigdy nie przyprowadziłem tu żadnej dziewczyny? Nawet gdy z jakąkolwiek byłem w związku? Dopiero ty mnie zmusiłaś do tego, żebym cię tu zabrał…. Żebym złamał jedną prostą zasadę….- mówił kręcąc głową. Odwróciłam od niego twarz, nie mogłam na niego spojrzeć. Nie chciałam żeby ujrzał w moich oczach całe obrzydzenie, które do siebie poczułam. Już byłam niemalże pewna, że spaliśmy ze sobą. Co się ze mną działo?! Zdradziłam Bartka… Nie, nie miałam nawet prawa teraz o nim myśleć, nawet pobieżnie. Nie byłam warta tego faceta. Nie to co Maks, byliśmy siebie warci, jak się okazało.
Nawet nie zauważyłam, kiedy łzy zaczęły cieknąć po moich policzkach. Było mi tak źle, doskonale wiedziałam, że nie mogę być już z Bartkiem, ale nie mogłam również powiedzieć, że przestałam żywić do niego poprzednie uczucia, bo tak nie było.
- Czemu płaczesz?- spytał Maks, delikatnie osuszając mój policzek z ostatniej już płynącej łzy. Pociągnęłam lekko nosem i przeczesałam dłonią włosy, gdy cofnął się lekko, żeby się mi lepiej przyjrzeć. Spojrzałam na niego z bólem i przyjrzałam się mu szukając potwierdzenia moich domysłów. Dokładnie zobaczyłam w nich jedynie troskę i zakłopotanie, oraz udrękę spowodowaną niewiedzą. Musiałam się go o to spytać, prosto z mostu. Zabrałam dłoń z ust i…
- Czy my…- gula stanęła mi w gardle. Przełknęłam ślinę i odwróciłam wzrok, odetchnęłam głębiej i spróbowałam jeszcze raz…- Czy…- Cholera!- Czy my spaliśmy ze sobą? W sensie… Czy my u..
- Nie uprawialiśmy seksu, jeśli o to ci chodzi….- odpowiedział szorstko z skrzywioną miną. Odwrócił się u usiadł ponownie na łóżku tym razem plecami do mnie.
W pokoju zaległa niezwykła cisza, taka w jakiej nigdy dotąd nie przebywałam, której człowiek nienawidzi, w której czuje się na tyle niezręcznie, że boi się oddychać. Miałam pustkę w głowie, nie wiedziałam co myśleć, myślałam jedynie o tym, że tym pytaniem i zachowaniem, bardzo go zraniłam. Ale chyba takie było nasze przeznaczenie, ranić się wzajemnie, cierpieć osobno i rozpoczynać nowy dzień z nowymi ranami. Tak to już z nami było, czy tego chcieliśmy, czy nie.
- Maks…- wyszeptałam, zwracając się w jego stronę zatroskana. Nadal siedział do mnie tyłem, nie widziałam nawet jego twarzy. Widziałam jak jego ramiona zaczęły się trząść, jakby ze śmiechu.
- Powiedz mi tylko co jest we mnie takiego odrzucającego, że nie jesteś w stanie nawet o myśleć TYM w związku ze mną. Czemu musiałaś się upić byś mogła mnie pocałować i nie patrzeć na mnie z nienawiścią i gniewem? Co jest ze mną nie tak, że przez to prawie sześć lat nie jesteś w stanie na mnie spojrzeć normalnie…- przerwał. Dopiero teraz widziałam, że to on był bardziej zraniony w tym całym zamieszaniu, że to on nie mógł sobie poradzić i ogarnąć wszystko, że to on bardziej kochał niż ja jego. Musiałam sobie to w końcu powiedzieć, kochałam go… Ale kochałam również Bartka, choć inaczej, może bezpieczniej i pewniej… Jednak w tym momencie nie myślałam o Bartku, całą moją głowę wypełniał Maks i wszystkie uczucia z nim związane.
Siedział na łóż wciąż odwrócony ode mnie z głową spuszczoną w dół. Było mu ciężko i był zmęczony…
- Już mam dość, Aga… Nie mam już siły ciągnąć tego wszystkiego w pojedynkę… Kocham Cię i nie jestem w stanie udawać, że jest inaczej. Wiem, że dla ciebie nie znaczę tyle co ty dla mnie, a wręcz odrzucam cię gdy tylko pomyślisz o mnie w ten szczególny sposób, ale nie… nie mogę już tak dłużej, tym bardziej, że mnie nie chcesz ….- i urwał, chciał coś mówić więcej, ale zauważył mnie kucającą tuż przed nim.
Uniosłam delikatnie jego brodę, tak by spojrzeć w jego oczy pełne bólu…

***
Już prawie powiedziałem jej, że nie powinniśmy się więcej już widzieć, gdy nagle znalazła się przede mną. Delikatnie dotknęła mojej brody i spojrzała cała zszokowana, zatroskana i niedowierzająca w oczy.
- Nigdy nie myślałam, że jesteś odrzucający… - wyszeptała delikatnie, przenosząc wzrok na moje usta i z powrotem na moje oczy.- Wręcz przeciwnie, zawsze mnie do ciebie ciągnie z ogromną siłą…- mówiła szeptem z lekko zachrypłym głosem, zbliżając się do mnie niepewnie i delikatnie musnęła moje usta swoimi…

***
Gdy moje usta zetknęły się z ustami Maksa, znów rozszalał się we mnie ogień którego dawno nie czułam. Gorączka, gdy tylko złączyliśmy się w pełnym pragnienia i pożądania pocałunku. Oboje tego pragnęliśmy, nieważne jak głęboko skrywane było to pragnienie. Dotknęłam jego twarzy, a drugą wplątałam w jego włosy, by tylko przyciągnąć go bliżej. Podniósł się, stawiając i mnie równocześnie na nogi, nie przerywając pocałunku. Przyciągnął mnie bliżej, tak by nie dzieliła nas żadna przestrzeń, nawet najmniejsza. Płomień szalał w nas, stawaliśmy się płomieniem i pragnęliśmy go jedynie ugasić. Rozpiął koszulę, w której byłam i delikatnie ją ze mnie zsunął, gdy próbowałam ściągnąć z niego ten czarny t-shirt. Chwycił mnie i położył na łóżku, powoli zdejmując moją sukienkę, a ja próbowałam rozpiąć jego pasek.
Nagle usłyszałam lekki warkot z jego ust…
-Nie!!!- krzyknął i uderzył pięścią w poduszkę tuż obok mojej głowy. – Nie, nie, nie…- mamrotał później, gdy zszedł z łóżka, ubierając się. Stał odwrócony do mnie tyłem. – Nie możemy tak. Później znienawidziłabyś nie tylko mnie jeszcze bardziej, ale i siebie. Jesteś z Bartkiem i tego się trzymajmy, nie powinniśmy się więcej widywać. Znajdziesz drogę do wyjścia…- stwierdził, wychodząc z pokoju i zamykając drzwi. Nawet na mnie nie spojrzał od pierwszego: NIE.
Leżałam dobre pięć minut i myślałam nad tym co zaszło, gapiąc się w sufit. Czy on naprawdę zamierza urwać kontakt ze mną? Tak po prostu?
Zebrałam się szybko i poszłam go szukać. Przeszukałam cały dom i dopiero w kuchni wpadałam na żywą duszę.
- Nie wie pani gdzie jest Maks?- spytałam jego matki. Odwróciła się do mnie zdziwiona.
- Wyszedł jakieś pięć minut temu. Myślałam, że cię odwiezie…- odpowiedziała.
- Dziękuję…- powiedziałam, wychodząc jak najszybciej z tego domu. Próbowałam do niego zadzwonić, nie odbierał.

Po jakiejś godzinie trafiłam na przystanek i czekałam na 14, która miałam wrócić do domu. Siedząc na przystanku przy zachodzącym w oddali słońcu, nie myślałam o niczym. Pozwoliłam, aby wypełniła mnie pustka. Wsiadłam do tramwaju i zapatrzyłam się w dal. Maks przesłał mi jeszcze wtedy sms :”Proszę nie kontaktuj się ze mną. Tak będzie prościej dla nas obojga. Mogę ci jedynie obiecać, że zobaczymy się jeszcze nie raz… Do zobaczenia :*”. Nie odpisałam…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz